Możesz robić wszystko: trzymać się diety, wyciskać z siebie siódme poty na siłowni, codziennie na śniadanie szykować pudding chia, a na kolację wsuwać same kiełki, a i tak nie będziesz miał efektów. Dlaczego?
Bo bez tej jednej, bardzo ważnej rzeczy, twój wysiłek pójdzie na marne.
Jest sobie Kasia. Kasia się do mnie zgłosiła i powiedziała: „słuchaj, Marta, chciałabym schudnąć„. Rozpisałam Kasi trening, ułożyłam dietę i następnego dnia o ósmej rano zerwałam ją z łóżka, żeby pobiegać. Tydzień biegałyśmy, Kasi zaczęło się podobać, chociaż po każdym treningu wracała ledwo żywa i powtarzała, że jeszcze nikogo tak nie nienawidziła, jak mnie. Po jakimś czasie musiałam sobie wyjechać, więc znów usiadłam i rozpisałam Kasi cały program treningowy na ten czas, kiedy będę poza miastem. Zapytałam jeszcze, czy na pewno rozumie wszystko. Rozumiała. Wsiadłam w samochód i pojechałam, a Kasia została sama.
Codziennie wieczorem pisałam do niej smsa: jak tam trening? Przez pierwsze dwa, może trzy dni dostawałam długi na kilometr esej, potem tylko „ok„. Po tygodniu napisałam do niej wprost: Kasia, mów o co chodzi, bo widzę, że robisz mnie w jajo. Robiła. Od kilku dni nie trenowała, bo najpierw bolał ją bark, a potem już się nie chciało. Dodatkowo została sama w domu, więc codziennie na obiad lądowała pizza – jak za starych dobrych czasów. Moją nieobecność uznała za odpowiednią wymówkę – bo kto ma ją zmotywować, jak nie ja? No sorry?
Jakbyś nie pojechała, to tak by nie było – powiedziała Kasia.
I tym zdaniem utwierdziła mnie w przekonaniu, że nawet, gdybym stanęła na rzęsach, Kasia i tak zostanie gruba. Czemu? Bo wcale nie chce tego zmieniać.
NIKT ZA CIEBIE NIE BĘDZIE ĆWICZYŁ
Dobry trener to taki, który nie tylko dopasuje odpowiednie ćwiczenia i dietę, ale będzie też twoim sprzymierzeńcem, który zmotywuje do działa – to fakt. Ale nawet gdybyś pracował z miksem Chodakowskiej i Lewandowskiej, a sam nie chciał zmiany – nie zmienisz się ani o gram.
Największym błędem ludzi, którzy chcą zmienić swój tryb życia, nie są błędy żywieniowe albo treningowe. To błędy we własnej głowie. Nigdy nie wyjdzie ci trening, jeśli z góry zakładasz, że nie dasz rady. Nigdy nie przytyjesz lub schudniesz, jeśli uważasz, że to, czy ci się uda, zależy tylko i wyłącznie od kogoś innego – w tym przypadku od trenera. Co więcej: nigdy się nie zmienisz, jeśli masz nastawienie pod tytułem „dobra, to na miesiąc walnę dietę, trochę się pomęczę i potem wpieprzę wielką pizzę w nagrodę„. Są też ludzie, którzy mówią „muszę jak najszybciej widzieć efekty, bo jak nie, to się zniechęcę i guzik z tego wyjdzie„. Wszystko to przykłady myślenia, które prowadzi donikąd: bo wcale nie chcesz czegoś zmienić, chcesz tylko schudnąć jak najszybciej.
Pomyśl: jeśli się zniechęcasz, to czy naprawdę tego chcesz? Nie mówię tutaj o chwilowym załamaniu, ale o rzuceniu diety pięćdziesiąty raz, bo za każdym razem coś nie wychodziło. Mówię tu o świadomym kolejnym sięganiu po kebaba, pizzę i wracania do starych nawyków, bo przecież i tak ci się nie uda, bo nigdy się nie udało. Z takim nastawieniem nikt nigdy na świecie by niczego nie zrobił. Wyobrażacie sobie sportowców, którzy tak mówią? „Słuchaj, trenerze, wiesz co, nie zaczynamy, bo tak doszło do nas, że i tak nie mamy na tych zawodach szans„. Serio? Albo: „trenerze, fajnie, że się starasz, ale minął tydzień, a ja nie widzę efektów. W dupie mam te igrzyska olimpijskie, to nie zadziała”.
W lekkiej atletyce trenujesz kilka miesięcy, by dwa razy w roku – w sezonie zimowym (halowym) i letnim zobaczyć, czy to coś dało. Wyobraźcie sobie, jaki zawód mają biegacze, którzy codziennie spędzają dwie godziny na treningu, a potem zaczyna się sezon i okazuje się, że mimo pracy, formy nie ma. Czy rzucają butami o ziemię i idą z foszkiem w stylu „to ja już nie trenuję!” ? Nie. Zaciskają zęby i analizują, co było źle, a potem robią podwójną robotę. Efekt najczęściej jest jeden: wielki sukces w kolejnym sezonie.
Jeśli stajesz do wyścigu (a w tym przypadku do zmiany swojego życia) i na starcie już mówisz sobie „to się nie uda, to nie ma sensu, nie lubię sałaty, będę się męczyć” to rzeczywiście się nie uda i rzeczywiście będziesz się męczył. Badania wykazują, że wśród sportowców ci, którzy myśleli pozytywnie i potrafili skupić się na celu, osiągali o 30 procent lepsze wyniki. Trzydzieści procent! W sporcie to jak przepaść! Pomyśl sobie, jak szybko i ile mógłbyś osiągnąć, gdybyś przełączył przełącznik w swojej głowie z „marudzenia” na stan „ okej, robię to dla siebie!„.
JAK ZMIENIĆ NASTAWIENIE?
Na samym początku musi do ciebie dojść, że głowa ma OGROMNĄ siłę. W Polsce tego się jeszcze nie docenia: wizytę u psychologa traktuje się jak coś dziwnego („rany, ten koleś serio musi mieć jakieś problemy, skoro chodzi do psychologa„), a osoby pozytywnie nastawione do czegoś się od razu gasi („wow, lubię swoją pracę!” kolega: „ no to poczekaj, to dopiero pierwszy miesiąc, potem na pewno będzie do dupy„).
- Zrozum, że to jak myślisz o swoim celu ma wpływ na to, czy ci się uda, czy też nie
- Zrób sobie skrót (np. PM od „pozytywnego myślenia”) i napisz na nadgarstku lub w widocznym miejscu. Codziennie rano przypominaj sobie, że dzisiaj ćwiczysz pozytywne myślenie i rzeczywiście staraj się to robić. Nie mów „spróbuję” tylko „zrobię, uda mi się”.
- Musisz odciąć negatywne teksty innych. Ludzie mają skłonność do dołowania innych i należy po prostu się na to uodpornić
- Zrozum, że wszystko zależy OD CIEBIE. Tylko i wyłącznie.
- Pamiętaj, że przekładając wszystko na odległe „kiedyś” tak naprawdę nigdy tego nie zrobisz. Zawsze jest „kiedyś”. Ile razy tak mówiłeś? Kilkadziesiąt?
JAK DOJŚĆ DO CELU?
- Powiedz komuś, że się odchudzasz/próbujesz przytyć/dbać o zdrowie i poproś, żeby co jakiś czas mówił, jak ci idzie i oceniał twoje starania. Jeśli nie masz takiej osoby, napisz do mnie w komentarzu pod tym postem, odezwę się.
- Każdemu zdarzają się wpadki. Grunt to od razu się po nich zbierać i nie pozwalać sobie na kolejne „w ciągu”.
- Nie zwalaj winy na innych i weź odpowiedzialność za to, co robisz. Nie udało ci się? Nie przez siłownię, tylko przez to, że na nią nie chodziłeś 🙂 Bądźmy ze sobą szczerzy.
- Od razu na wstępie ustal cel. Niech będzie to duży, całościowy cel, np. chcę schudnąć 10 kilogramów. Następnie rozpisz małe cele: chcę schudnąć 2 kilogramy w ciągu miesiąca, chcę schudnąć 5 kilogramów do grudnia i tak dalej.
- A teraz pomyśl jak rzeczywiście możesz ten cel osiągnąć. Czy będziesz wstawał rano pobiegać? Zapiszesz się na siłownię? Przestaniesz jeść na mieście? Warto to wszystko zapisać – wtedy utrwala się w naszej głowie. Uwaga: te rzeczy muszą być realne! Nie zapisuj dwóch treningów dziennie, skoro wiadomo, że nie masz na to czasu. To głupie.
- Zrozum, że ktoś (ulubiona blogerka, trener personalny, koleżanka) ma cię motywować, ale to od ciebie zależy, czy będziesz zmotywowany. Pozwól się zachęcić do pracy i przestań być taki negatywny. Nikt za ciebie kaloryfera nie zrobi – musisz też dać siebie i włożyć trochę swojej pracy.
- Nie od razu Rzym zbudowano. Nie od razu przytyło ci się tyle, ile się przytyło. Więc nie od razu ci się schudnie. To samo do osób, które chcą przytyć: to naprawdę ciężki, trudny proces, ale jeśli się temu poświęcasz, to daje efekty. Muszę się tu pochwalić: w ciągu trzech tygodniu zwiększyłam mojemu podopiecznemu rozmiar bicepsa o 2 centymetry. A wydawało się, że on nigdy nie przytyje! Najważniejsza jest cierpliwość.
Do dzieła!