Minus pięć za oknem, śnieg wściekle sypie w oczy, jakbym mu zrobiła coś złego, a ja w trzech warstwach ubrań na sobie, zasapana i czerwona jakbym dopiero co wbiegła na Mount Everest i tym samym sposobem z niego zeszła. Ludzie przykładają głowy do szyb tramwaju i z miną, którą się robi, kiedy patrzysz na wariatkę, obserwują jak po raz kolejny zaczynam biec, skipować albo robić inne rzeczy, których na pewno normalny człowiek nie robi w środku dnia, zwłaszcza na szkolnym stadionie, albo -bój się Boga! – na ścieżce… biegowej.
Dlaczego to robię? Dobre pytanie.
POWÓD PIERWSZY: „PO” LEPSZE NIŻ „PRZED”
Bywa też tak, że nie chce mi się nawet w trakcie: bo ciężko, męcząco, zimno albo – w przypadku monotonnych ćwiczeń – po prostu nudno. W takim razie pytanie jest oczywiste- po co to wszystko robić, skoro się nie chce?
Odpowiedź jest prosta: dla uczucia „po”.
Nie wiem, czy to te osławione endorfiny po bieganiu, czy po prostu satysfakcja z tego, że udało mi się ruszyć tyłek mimo tego, że naprawdę nie miałam na to ochoty. Fakt jest taki, że nawet po najcięższym treningu, kiedy zdycham i mam ochotę umrzeć, albo wezwać karetkę (lub obie rzeczy na raz) i tak czuję się lepiej niż przed ćwiczeniami.
Czuję się bardziej radośnie, robię się mniej złośliwa i zdecydowanie poprawia mi się humor, a co za tym idzie – rośnie motywacja, na przykład do pracy czy sprzątania, chociaż wcześniej nie chciało mi się machnąć ręką.
PO DRUGIE: MOGĘ WIĘCEJ JEŚĆ!
A jak mam wyrzuty sumienia, mam szalejący tydzień, który z jednego cheat meala zamienił się w kilka dni słodkich oszustw… robię cięższy trening. I już!
PO TRZECIE: JESTEM MĄDRA JAK FLĄDRA
To jest coś, co zauważyłam już w gimnazjum i co bardzo mi pomaga: jeśli masz się czegoś uczyć, ucz się po treningu – zwłaszcza, jeśli odbywał się na dworze. Nie wiem, czy wszyscy tak mają, ale ja się wtedy uczę trzy razy szybciej. Prawdopodobnie jest to kwestia dotlenienia organizmu i mózgu, poza tym ćwiczenia relaksują, więc może nie spinamy się wtedy tak bardzo i dlatego materiał łatwiej wchodzi do głowy.
Opłaca się, prawda? Lepiej chyba godzinę pobiegać, a potem wkuwać godzinę mniej? Dla mnie to układ idealny.
A Wy dlaczego kochacie trenowanie? Może macie jakieś inne zalety ćwiczeń? 🙂
Ps ten post oczywiście nie jest edukacyjny. Ot, luźne przemyślenia dotyczące aktywności fizycznej 🙂
A ja właśnie nie jestem w stanie uczyć się po jakiejkolwiek bardziej intensywnej aktywności, chyba dlatego, że typowa nauka kojarzy mi się źle i mój organizm nie chce się pozbywać tych cudownych endorfin, które zyskał podczas treningu 😀
Kocham trenować z tego powodu, co Ty – świat nagle staje się piękniejszy, ja spokojniejsza i humor jest lepszy. O ile uda mi się do tego treningu zmusić. A w dodatku otrzymuję dodatkowy pakiet energii!
Ja uwielbiam trenować dla siebie. Śmiesznie to brzmi, ale treningi po prostu podnoszą u mnie samozadowolenie 🙂 I gdy trenuję i pot po mnie spływa…wówczas czuję, że ja działam, że robię coś dla siebie 🙂
No i oczywiście pozwalam sobie więcej jeść. Wiadomo, trenujesz, to musisz czerpać z czegoś energię i to jest dla mnie takim wytłumaczeniem, że wrzucę w siebie więcej kalorii 😛
Może to zabrzmi głupio, ale lubię ból mięśni. Zwłascza kiedy wiem, że sobie na to zapracowałam, że mięśnie swoje zrobiły (albo bardziej ja dla mięśni) 🙂
Dla uczucia „po”, satysfakcji i samozadowolenia 🙂
Także zauważyłam, że jak regularnie trenuję, czuję się po prostu szczęśliwsza, zupełnie inaczej odbieram świat, przez co chyba także świat często odbiera zupełnie inaczej mnie. Dużo lepiej mi się wtedy żyje. 🙂
ja najbardziej kocham uczucie przekraczania swoich granic, endorfiny, satysfakcję <3
Po basenie w pół godziny ogarnęłam materiał, przez który nie mogłam się przebić 4 godziny 😉
Dla endorfin i dla podwyższenia odporności (akurat teraz się rozłożyłam, ale to przez nieregularne ćwiczenia i anginę mamy, tak sądzę). Po prostu dla siebie, najlepiej 🙂
Fajny blog! bacznie obserwujemy 🙂
Ja myślę, że po prostu tak mam.Mam dość ruchliwą naturę ,ale mam zła dietę i mimo tego, żę staram się ją zmienić nigdy mi się to nie udaje. I dlatego jestem gruba.