Czekanie na lepszą chwilę to nasza specjalność. Czekamy na poniedziałek, żeby zacząć dietę na czysto. Czekamy na nowy miesiąc, żeby rozpocząć z pustą kartą. Wreszcie, czekamy na nowy rok, obiecując sobie, że tym razem będzie inaczej, że teraz nastąpi przełom, że wszystko się zmieni.
A potem? Potem jest po staremu.
Czasami udaje nam się na chwilę. Mamy zryw, ćwiczymy przez kilka dni, liczymy kalorie, unikamy słodyczy – i jest w porządku. Ale prędzej czy później, znów nadchodzi załamanie i zamiast podnieść się z niego i walczyć dalej, po prostu się poddajemy.
W pewnym momencie zaczyna nas już męczyć ten ciągły związek: parę dni super jedzenia i treningów, kilka dni wtopy, parę dni super, kilka dni wtopy… ile można? Motywacja spada do zera, a my już nie widzimy w tym wszystkim sensu, bo przecież tyle razy próbowaliśmy – i nic.
Przestajemy myśleć o zmianie życia jako o czymś dobrym, a zaczynamy zastanawiać się, czy to w ogóle ma rację bytu.
JAK NIE TERAZ, TO KIEDY?
Jeśli chociaż raz się tak czułeś, mam dla Ciebie pytanie – jak nie teraz, to kiedy?
Moim zdaniem, lepiej próbować i co jakiś czas upadać, niż rezygnować całkowicie. Dlaczego? Bo na początku każdemu się nie udaje. Zdrowy tryb życia, mimo, że powinien być naturalny, sprawia nam dużo większą trudność niż brak ruchu i śmieciowe jedzenie – i to jest normalne! Tak samo, jak normalne jest, że połakomisz się na coś słodkiego albo zjesz za dużo, kiedy się odchudzasz. To całkowicie w porządku.
Ważne to to, żeby się nie poddawać i walczyć dalej – do końca! Zresztą, nie chodzi w tym o to, żeby żyć IDEALNIE i nigdy nie „grzeszyć”. Wręcz przeciwnie. Jeśli nauczysz się zdrowych nawyków, to nie widzę przeciwwskazań, żeby raz na jakiś czas sobie pozwalać na mniejsze i większe grzeszki: jesteśmy tylko ludźmi, a słodycze czy hamburger każdemu z nas się czasami należy.
Za każdym razem, kiedy poczujesz, że chcesz się już poddać i rzucić to wszystko (bo zjadłeś złe śniadanie, więc cały dzień stracony; bo na obiad była pizza, więc już w sumie można się nażreć na kolację, bo czemu by nie; bo zjedliśmy coś zakazanego albo nie zrobiliśmy treningu, więc cały dzień jest nieważny) – jak nie teraz, to kiedy? Nigdy nie będzie lepszego momentu! Później zawsze będzie już coś, co będzie ci przeszkadzać! Dlatego warto zacisnąć zęby i mimo wszystko próbować dalej.
MOJE SPOSOBY NA MOTYWACJĘ
Kiedy mam czasami takie dni, kiedy czuję, że nic mi się nie chce i że moja motywacja uchodzi jak powietrze z piłki, włączam sobie któryś z tych filmików. Na mnie działa 🙂 Zaraz przebieram się w sportowe ubrania i jadę dalej, bo wiem, że warto.
Trzymam za Was kciuki i pamiętajcie – naprawdę warto! Właśnie teraz. Nie ma co czekać na idealny moment, bo taki nigdy nie nadejdzie. Za to warto wziąć się w garść i walczyć mimo upadków, bo właśnie w ten sposób dochodzi się do perfekcji.
Zapraszam Was na mój kanał po zestawy ćwiczeń: CODZIENNIE FIT NA YOUTUBE.
Znajdziecie mnie na FACEBOOKU i INSTAGRAMIE.