Jednym z najczęstszych postanowień noworocznych jest zadbanie o swoje zdrowie, sylwetkę czy formę. Nie ma w tym nic dziwnego – kto by nie chciał zacząć nowej dekady od zbudowania lepszej, wysportowanej, zdrowszej wersji siebie? No właśnie.
Jednak zamiast wymyślać niemożliwych do zrealizowania celów, warto zacząć nasz fit rok od kilku małych zmian. Takich, które powtarzane regularnie, zrobią ogromną różnicę… i w rezultacie sprawią, że rok 2020 będzie naprawdę fit. Bo przecież o to nam chodzi, prawda?
Mam dzisiaj dla Was 5 małych, drobnych zmian, które sprawią, że ten rok będzie naprawdę inny. Zdrowszy. Bardziej aktywny.
Nie trzeba obiecywać sobie gruszek na wierzbie, zapisywać bardzo ambitnych celów czy obiecywać sobie, że „od nowego roku już nie będę” – zresztą, na pewno kiedyś tego próbowaliście. I co, zadziałało? W większości przypadków pewnie nie.
A skoro nie, to już wiecie, że górnolotne, wielkie postanowienia i zakazywanie sobie połowy rzeczy z lodówki nie działa. Zamiast tego więc skupmy się na czymś, co na pewno daje efekty – to kilka małych kroków, które zrobią różnicę!
CO MOŻESZ ZROBIĆ, ŻEBY BYĆ FIT W 2020?
Ważna uwaga: nie trzeba wprowadzać wszystkich pięciu punktów na raz. Lepszym sposobem będzie skupienie się na jednej czy dwóch rzeczach, przepracowanie ich i dopiero sięgnięcie po kolejne. Skoro czytacie tego bloga, to być może wiele z nich już funkcjonuje w Waszym życiu – warto jednak zastanowić się, czy naprawdę to realizujemy, czy tylko… tak nam się wydaje.
1. Zwróć uwagę na swój sen.
No i masz! Zamiast pisać od razu o diecie, treningach i spalonych kaloriach, ja wyskakuję ze snem! Nie bez powodu – to jeden z najważniejszych punktów, niezależnie od tego, czy Waszym postanowieniem jest smukła sylwetka, czy po prostu zdrowie. Na oba te aspekty sen ma ogromny wpływ i jeśli do tej pory to ignorowaliście, to czas zdjąć wreszcie klapki z oczu.
Coraz więcej badań pokazuje, że niedobór snu, który się nawarstwia – dniami, tygodniami, latami – ma ogromnie szkodliwy wpływ na nasze zdrowie, ale też na efekty naszych treningów i naszą sylwetkę.
Dlatego w 2020 roku spróbuj skupić się na tym ile śpisz i jak śpisz. I jeśli możesz, popracuj nad wydłużeniem czasu snu i jego higieną: możesz zacząć od pójścia spać 10 minut wcześniej. Za miesiąc – 15 minut. Potem 20. Wydaje się niemożliwe? A czy niemożliwy wydaje się nowotwór, większy apetyt, większe ryzyko demencji czy zwiększona ilość tkanki tłuszczowej? Jeśli nie chcesz skutków ubocznych, o sen należy zacząć dbać jak najszybciej.
2. Przygotuj kuchnię.
Chcesz zmienić coś w swojej diecie – zacznij od kuchni. Przygotuj sobie bazę produktów, które zawsze masz w kuchni i z których jesteś w stanie szybko ugotować zdrowy posiłek. Takie „awaryjniaki” to dla mnie najlepszy sposób, żeby jeść zdrowo nawet w momentach, kiedy mam dużo pracy, mało czasu albo… po prostu lenia. Dobrym sposobem jest też znalezienie kilku gotowych, zdrowych dań, które można w każdej chwili przygotować.
U mnie w zamrażarce zawsze jest kupne danie z dorszem – dogotowuję do tego ryż, danie wrzucam do piekarnika i po 20 minutach mam zdrowy obiad. W magazynku mam także cieciorkę w słoiku i pastę curry – dorzucam pokrojone warzywa i robię curry. Poza tym w koszu z owocami zawsze mam banany – to błyskawiczna przekąska w biegu czy czasami nawet śniadanie, kiedy wstanę za późno albo muszę szybko wyjść z domu.
3. Pomyśl o mniejszej ilości mięsa.
Mimo coraz większej popularności wegetarianizmu i weganizmu, dalej w diecie Polaków jest całkiem sporo mięsa. O ile jest ono źródłem białka i w mojej diecie także się pojawia, o tyle warto świadomie trochę zmniejszyć jego ilość w jadłospisie – na rzecz wegańskich dań. Przepisów w sieci jest teraz mnóstwo, więc nie pozostaje nic, tylko eksperymentować!
Poza tym wege dania mają tą zaletę, że zazwyczaj są pełne warzyw, więc jednocześnie zwiększamy ich spożycie i sprawiamy, że nasza dieta jest jeszcze bardziej wartościowa i odżywcza.
Najlepszym i najłatwiejszym sposobem jest ustalenie jednego dnia w tygodniu, kiedy gotujemy bez mięsa.
4. Skończ z czekaniem.
Wiele osób czeka. Na nowy rok – to wiadomo, ale także na nowy tydzień czy na poniedziałek. Albo na dobrym moment w ciągu dnia, kiedy wreszcie się „zachce”. Spróbuj w tym roku pozbyć się takiego myślenia i… po prostu zacząć. W jakikolwiek sposób.
Pozbycie się myślenia, że pięciominutowy trening nie ma sensu, albo zdrowa kolacja i tak nam nie zrobi różnicy, bo przecież zjedliśmy obiad w McDonaldzie jest trudne. Po prostu.
Przecież dużo przyjemniej byłoby robić wszystko z czystą kartą: wiadomo, półtoragodzinny trening, same zdrowe posiłki… ale w ten sposób daleko nie zajedziemy. Bo ile będzie takich idealnych dni w tygodniu? Dwa? Trzy? I to góra. Jeśli nauczymy się nie czekać na idealny moment i po prostu działać, prędzej czy później wyrobimy sobie nawyk, który pomoże nam żyć dużo zdrowiej, niż do tej pory.
Więc nie czekaj dzisiaj na moment, aż będziesz miał czas na trening – zrób nawet piętnastominutowy zestaw ćwiczeń. Pomyśl w ten sposób: dzisiaj 15 minut, jutro godzina, pojutrze znów 15…. i w ciągu tygodnia uzbiera się sporo ruchu. A przecież o to chodzi, prawda?
5. W tym roku… bądź szczery ze sobą.
Jeśli to już któryś rok z rzędu, kiedy obiecujemy sobie zmianę, a ona nadal nie nadchodzi… warto czasami popatrzeć w lustro i szczerze ze sobą porozmawiać.
Pewnie: dużo łatwiej byłoby wszystko zwalić na nieodpowiednią dietę („pewnie ten dietetyk jest do dupy!), zły plan treningowy, choroby („na pewno coś mam, skoro nie mogę schudnąć!”) czy resztę świata („zawsze Mariola przychodzi z tym winem i przez nią nie mogę się trzymać diety!”). Ale… czy na pewno to wina KOGOŚ?
Taka rozmowa wcale nie jest przyjemna. Głównie dlatego, że podczas niej może wyjść, że to nie wina świata, tylko… nasza. Na przykład naszego odkładania wszystkiego do jutra, żeby mieć świeży start. Albo tego, że ciągle układamy sobie w głowie niestworzone cele, zamiast zacząć pomału, ale regularnie. Lub tego, że próbujemy dążyć do ideału, który jest nieosiągalny. Taka rozmowa boli, bo boli fakt, że sami siebie zawiedliśmy.
Ale jest też potrzebna – bo jak sobie uświadomisz, że brak efektów to nie wina treningu, diety czy choroby, ale Twoja, to jakoś łatwiej zebrać się do kupy i zacząć jeszcze raz, tylko rozsądniej.
2020 MOŻE BYĆ TWÓJ. I NA PEWNO BĘDZIE!
I najważniejsze to uwierzyć, że ten rok może być Twój. Bo naprawdę może! Tylko proszę, nie zaczynaj stycznia od łapania dziesięciu srok za ogon i próby zachowania idealnej diety, perfekcyjnego planu treningowego i całej reszty… bo to po prostu nie wyjdzie.
Przygotuj się na małe kroki, sporo potknięć, parę zastojów… a za 12 miesięcy sam zobaczysz – to naprawdę się uda.
I ja w Was bardzo mocno wierzę i trzymam kciuki! 🙂
I tradycyjnie pytam: to jakie macie postanowienia na ten nadchodzący rok?