Zdrowy lifestyle

Największy problem fit świata

Wiecie, wydawało mi się, że to już dawno za nami.
Że wszyscy już się nauczyli, że to kompletnie nie ma sensu. I że nie warto. Byłam pewna, że przy takiej liczbie specjalistów, którzy pojawiają się szybciej, niż grzyby po deszczu, że z tym dostępem do informacji, że z tymi możliwościami  – po prostu się już nie damy nabrać.  Że nie z nami te numery, o nie. Ba! Ja się mogłam założyć o moją koszulkę z awokado, że większość ludzi już wie, o co chodzi w zdrowym trybie życia. I co? I teraz nie miałabym koszulki z awokado.
Tak bardzo się myliłam. 

Powiedzmy sobie coś szczerze: branża fitness ma dużo pożerających ją raków. I nie jest to z mojej strony ani robienie do własnego gniazda, ani próba podkopania czyjegoś autorytetu. Tak po prostu jest. Mamy mnóstwo nowotworów, które ciągle się mnożą, rozprzestrzeniają i pożerają cały ten świat oparty na byciu fit.

I w sumie to wcale nie jest dziwne. Wstajesz rano i masz pięć nowych badań o szkodliwości tego czy tamtego. Każdy trener mówi co innego, każdy dietetyk ma swoją własną teorię, a co drugi specjalista chce zabłysnąć i wymyślić koło od nowa, tworząc jakiś swój tajemniczy system, który podobno jest inny od wszystkich i jedyny w swoim rodzaju.

Tylko że świata i jego zasad się nie przeskoczy. A jedna z jego reguł głosi: cudów nie ma.
I problem polega na tym, że jakieś 3/4 świata fitness tego kompletnie nie rozumie.

ODKRYWANIE KOŁA OD NOWA

Im dłużej siedzę w branży, tym bardziej razi mnie to, jacy jesteśmy zawsze napaleni na nowości. Nowe diety, nowe systemy żywienia, nowe treningi, nowe sprzęty, nowe badania i nowe eksperymenty – im więcej nowego, tym przecież lepiej! Im bardziej dziwne, tajemnicze, egzotyczne i nie wykorzystane przez innych trenerów sposoby – tym szybciej to przyjmujemy. 

Fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Wykluczamy kolejne produkty,  nasze treningi już częściej przypominają cyrkowe występy niż prawdziwe ćwiczenia, kupujemy rzeczy, które podobno są super odkryciem roku ( nikt tylko jakoś nie zauważa, że co roku jest szał na coś innego i o starych hitach się już nie pamięta).

A najbardziej śmieszne jest to, że  jednej strony niby wiemy, że wszystkie te cudowne sposoby na to, żeby schudnąć 10 kilo w tydzień śmierdzą na kilometr, to i tak się zawsze na to łapiemy. Bo nowe badania, bo nowe publikacje, bo…

… bo wszystkie te magiczne korzenie czegoś tam zbierane o północy przy tańczących jednorożcach, wszystkie te dziwne zasady żywieniowe, diety eliminacyjne, zajęcia fitness przypominające bardziej show, niż trening – te wszystkie rzeczy są dla nas lepsze do przyjęcia, niż prawda.

Bo prawda jest nudna.

NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO

Bo nic się nie zmieniło w naszej fizjologii od tylu lat. Bo to jest nudne, że prawdziwym sposobem na zdrowie, formę i sprawność jest dużo ruchu i zdrowe jedzenie. Bo to wcale nie jest spektakularne, jeśli mówisz, że kostka czekolady cię nie zabije, a wino w weekend nie sprawi, że zamienisz się w grubasa.

Lepiej się sprzedaje magiczny sposób na 10 kilogramów, który polega na koktajlu ze sproszkowanego czegoś, o czym słyszałeś pierwszy raz w życiu i treningu, który wygląda tak dziwacznie, że już sam nie wiesz, czy możesz to robić bez licencji akrobaty.

Fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

 

I to jest straszne  – że tak ciężko nam przyjąć do wiadomości, że to wszystko jest PROSTE. I że wszystko już WIECIE. Że wcale nic się nie zmieniło od tylu lat. Ze zachłystywanie się czymś, bo wyszło jakieś badanie, nigdy nie jest dobre – bo za rok czy dwa się okazuje, że jednak ktoś się wycofał ze swoich rewolucyjnych tez.

Że te wszystkie super foodsy, sroodsy, magiczne składniki i inne tego typu rzeczy mogą być urozmaiceniem diety, ale wcale nie muszą być jej podstawą. Kurczę – za rok i tak nikt tych rzeczy nie pamięta.

I tak – zwykłe zasady są NUDNE. Są zwyczajne. Nie ma w nich tajemniczych składników, tańców nago o północy, treningów ze szpagatem i fajerwerkami, wyrzeczeń, skrajności, rezygnacji.

Jest po prostu nuda i kilka reguł, których można przestrzegać z palcem w uchu. Bo nudne jest to, że nie musisz nazywać dnia „cheat day”, żeby zjeść pizzę. Że nie musisz opowiadać znajomym przez pół godziny, na czym polega twoja dieta. Że twój trening nie jest objęty tajemnicą państwową i zaprojektowany przez sztab agentów.

I w porządku. Wiesz dlaczego? Bo może to jest nudne, ale działa.
I mam nadzieję, że w końcu wszyscy wreszcie to zrozumieją. 

About author

Articles

Jestem trenerką, absolwentką AWF we Wrocławiu i byłym sportowcem. Założyłam tego bloga, by udowodnić, że fit może być każdy - niezależnie od wieku i grubości portfela.