Zdrowy lifestyle

5 fit grzechów – czyli moje słabe strony. W końcu trener też człowiek!

Czasami obserwując innych w internecie, można dojść do wniosku, że wszyscy idealnie radzą sobie ze zdrowym życiem –  i tylko my mamy problemy z zachciankami, leniem na treningu albo zbytnią słabością do słodyczy. Ale czy na pewno? Nie wierzę w to, że wszyscy są idealni. Ba: nikt nie jest. Dlatego dzisiaj mam nadzieję, że poprawię Wam humor – przed Wami moja własna spowiedź, czyli 5 grzechów związanych z byciem fit z którymi ciągle walczę.

Zauważyłam, że bardzo często bierzemy strasznie do siebie te wszystkie wycackane zdjęcia z instagrama czy nakazy i zakazy związane ze zdrowym trybem życia, co powoduje, że… zaczynamy mieć kompleksy.

Że nie idzie nam tak, jak innym, że nie możemy wstać rano na trening ,że czekolada dalej kusi i że znów nie udało nam się zrobić czegoś w stu procentach.

I ja to totalnie rozumiem: rzadko kiedy osoby z kręgu fit mówią, że coś im nie wychodzi. A jeśli już to robią, to w takiej otoczce pod tytułem: „o, widzicie, mam dziś duży brzuch bo się najadłam pizzy, ważny jest balans” – po czym na drugi dzień już trąbią o tym, że robimy wszystko na maksa, na 100 procent i nie odpuszczamy, bo trzeba „nadrobić”. Gdzie jest sens?

I… dlatego zdecydowałam, że dzisiaj przyznam Wam się do tego, jakie ja najczęściej zaliczam wpadki, co mi nie wychodzi i z czym mam największy problem. Wierzę, że taki szczery wpis może pomóc niektórym zrozumieć, że życie to nie arkusz w Excelu i że jest rzeczą normalną, że nam się nie chce, mamy zachcianki, coś nie wychodzi zgodnie z planem albo wychodzi na opak.

To co – zaczynamy?

#1 LUBIĘ SŁODYCZE. BARDZO.

Och, straszne! Trenerka, a lubi słodycze 🙂 No lubię! Co prawda od wielu lat nie jem wszystkiego, co znajduje się na sklepowych półkach – nie jem kupnych ciastek (nigdy sama nie kupuję), batonów, wafelki sporadycznie (naprawdę od wielkiego dzwonu, z 2-3 razy w roku). Brzmi super, co?

Ale…
lodom się oprzeć nie mogę! Zwłaszcza w upały. Jeśli chodzi o rzeczy słodkie, to lubię też zwykłą czekoladę i słodycze od Kindera. Zdaję sobie sprawę, że składy często nie są najlepsze, ale to jest moja słabość, a o to chyba chodzi w tym wpisie, prawda? Więc proszę bez oceniania. 🙂

Po słodycze też czasami sięgam częściej niż powinnam i najczęściej zdarza się to przy mocniejszym planie treningowym lub… kiedy mam dużo stresu.  Mam okresy, w których słodycze zastępuję zdrowymi słodkościami i nie mam z tym problemu, ale mam też okresy, w których prawdopodobnie jem czekoladę częściej niż Wy. 

Jeśli ciągle mieści się to w moich zasadach 80/20 (80 % czasu jem zdrowo, 20 % czasu to normalne jedzenie, to, na co mam ochotę), to nie mam z tym problemu i traktuję to jako normę – wiecie dobrze, że mam rozsądne podejście do zdrowego trybu życia.

Ale kiedy moje słodyczożerstwo przekracza to ten próg, zawsze sobie obiecuję odwyk słodyczowy – i go wprowadzam w momentach, kiedy czuję że przesadzam i to grubo. Raz działa, raz nie działa i piszę o tym celowo, bo wiem, że pewnie niektórzy poczują się lepiej. 🙂 

#2 NIE ZAWSZE ROBIĘ IDEALNY TRENING

A właściwie – zdarza mi się pominąć rozciąganie, zapomnieć przez długi czas o rollowaniu albo odpuścić sobie ostatni blok na brzuch, bo to, bo tamto… 
Jesteśmy tylko ludźmi i założę się, że nie ja jedna na myśl o rozciąganiu po treningu macham czasami ręką i mówię: zrobię jutro podwójne (co się oczywiście zazwyczaj nie zdarza). 

#3 TEŻ MYŚLĘ O FIGURZE

A właściwie: też się czasami nią przejmuję. Będę powtarzać do końca: ćwiczę dlatego, że to lubię, jem zdrowo, bo chcę być zdrowa, nie skupiam się na sylwetce, ale – bywają momenty, że się SKUPIAM. Najczęściej łapię takie „schizy” kiedy wiem, że będę miała sesję zdjęciową, przed trasą, przed nagraniem DVD… to są takie sytuacje, w których człowiek czuje większą presję no i ogląda się jednak przed tym lustrem sprawdzając, czy na pewno nic mu nie odstaje i czy wszystko jest w porządku.

I tak, też czasami myślę, że jest mnie za dużo, zwłaszcza jak mam te dni i puchnę szybciej, niż gąbka w wodzie. Wtedy na szczęście pomagają mi trzy rzeczy: dużo wody, herbata z pokrzywy i Patryk, który uspokaja mnie, że wszystko jest w najlepszym porządku.

#4 NIE POTRAFIĘ ZAPANOWAĆ NAD STRESEM

Aby być zdrowym człowiekiem, oprócz dbania o ruch i dietę – bardzo ważna jest kontrola i dbanie o zdrowie psychiczne. Niestety, w tym temacie bardzo kuleję(co jest o tyle kontrastowe, że jestem bardzo świadomą osobą) i nie radzę sobie ze stresem. Po prostu. Za bardzo się przejmuję wszystkimi problemami (a nawet rzeczami, które nie są problemami), mam problem z oderwaniem się od zajęć i skupieniu się na sobie, na odpoczynku.

Trudno mi to wytłumaczyć osobom, które się aż tak nie przejmują, ale uwierzcie mi, że czasami jest naprawdę ciężko, bo biorę wszystko na siebie i do siebie.
Zaczynam odczuwać negatywne skutki permanentnego stresu i chociaż zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, to na razie ciągle szukam złotego środka, bo jeszcze nie do końca nauczyłam się nad tym panować.

#5 BYWA, ŻE CHCĘ ZA DUŻO

Myślicie, że tylko Wy rozpisujecie sobie mega ambitny plan, a potem nie dajecie rady go wykonać? Oczywiście, że mi się to też zdarza. Zakładam, że będę miała czas na wszystko, albo że dam radę zrobić więcej i tak dalej – a życie weryfikuje moje ambitne plany i daje mi prztyczka w nos.

fit grzechy, trener, Marta Hennig

To naturalne, że najbardziej jarają nas te harmonogramy na wyrost, ambitne wyzwania… ale należy też pamiętać, że oprócz treningów mamy życie, pracę, innych ludzi i nie zawsze jesteśmy w stanie wszystko idealnie zaplanować.

TO MOJA SPOWIEDŹ – A JAKA JEST TWOJA?

Uff! Udało mi się! Wbrew pozorom, ten tekst był trudny – bo kto lubi się przyznawać do błędów? Zwłaszcza, jeśli jednocześnie pracuje w zawodzie, który wymaga od niego, aby tych błędów nie popełniać? Mam nadzieję jednak, że wyniesiecie z tego tekstu jeden wniosek: wszyscy jesteśmy TYLKO ludźmi, a idealne życie i prowadzenie się – nie istnieje. I nie ma w tym kompletnie nic złego.

To teraz przyznawać się: a jak jest z Wami? Jakie macie grzechy, z którymi walczycie? Dajcie znać w komentarzach!

About author

Articles

Jestem trenerką, absolwentką AWF we Wrocławiu i byłym sportowcem. Założyłam tego bloga, by udowodnić, że fit może być każdy - niezależnie od wieku i grubości portfela.