Razem z modą na bycie fit, na sklepowych półkach pojawiły się setki nowych produktów, które podobno są zdrowe, naturalne, idealne dla osób na diecie, aktywnych i wszystkich tych, którzy dbają o swoje ciało i stan zdrowia.
Podobno. Bo połowa z nich to ściema, którą my czasami zupełnie nieświadomie, kupujemy.
Najbardziej na świecie nie lubię chyba wciskania ludziom kitu. Nic mnie tak nie denerwuje – zwłaszcza, jeśli dzieje się to w sferze zdrowego trybu życia.
Na pewno zauważyliście, że rynek ostatnio po prostu pęka w szwach od fit batonów, fit sałatek, fit mieszanek, fit posiłków i innych rzeczy, do których można dodać przedrostek „fit” albo przymiotniki ‘dietetyczny”, „lekki”, „naturalny’, „bio”. Na każdej siłowni znaleźć już można stoisko ze „zdrowymi” przekąskami, w każdym markecie jest dział, gdzie można kupić produkty, które powinien jeść każdy szanujący się „fitnesowiec”. Mamy białkowe jogurty, batony, owsianki, gotowe dania i inne rzeczy, które mają być lepsze od zwykłych produktów i zapewnić nam talię osy, brzuch z kaloryferem, zdrowie i siłę na treningu.
Problem polega na tym, że połowa z tych produktów nas bezczelnie oszukuje.
Ostatnio wpadły mi w ręce dwa batony. Jeden reklamujący się jako dietetyczny, wspaniały zamiennik posiłku, pełny witamin i minerałów, opakowanie sugerujące, że ten konkretny baton jest „czysty” i „zdrowy”. A w składzie – na drugim miejscu syrop glukozowy, a potem wcale nie lepiej – trzy czy cztery razy cukier w różnych postaciach, wypełniacze, utwardzacze, dodatki i na samym końcu dopiero witaminy, które oczywiście dodawane są sztucznie, żeby podnieść wartość produktu.
Drugi baton z pozoru przedstawiał się nieco lepiej – białkowy, idealny po treningu, smaczny i fit. A w składzie – cukier zamieniony na sztuczny słodzik, który wcale nie ma dobrej opinii i oraz tłuszcze utwardzone.
Pychota! Samo zdrowie. Skład taki sam lub nawet gorszy niż w normalnych słodkościach, a cena dwa razy wyższa. To jest dopiero biznes – wykorzystywanie mody i ludzkiej niewiedzy na tym, żeby sprzedać normalny produkt, reklamując go jako coś lepszego.
NIE CHODZI O TO, ŻE SŁODYCZE SĄ ZŁE….
Gdybym taki lub podobny skład zobaczyła w zwykłym batonie, prawdopodobnie wzruszyłabym ramionami – każdy z nas zdaje sobie sprawę, że większość słodyczy nie jest najzdrowszą rzeczą na świecie. Istnieje tylko różnica – sięgając po zwykłego wafelka zdajemy sobie sprawę, co jemy, zazwyczaj staramy się jeść takie rzeczy rzadziej i mamy świadomość, co w nich jest. Sięgamy po nie ŚWIADOMIE.
W przypadku fit batonów – reklamowane są jako zamiennik posiłku, zdrowa alternatywa dla słodyczy – co może utwierdzać nas w przekonaniu, że dokonaliśmy dobrego wyboru, trzymamy dietę. I czasami wprowadza nas w błędne przekonanie, że możemy jeść je częściej i nie uważać tak na ilość, bo przecież są zdrowe. Producenci bezczelnie nas oszukują, wykorzystując nasze zainteresowania zdrowym trybem życia, żeby wcisnąć nam produkt o nieciekawym składzie w dwa razy wyższej cenie (bo jest fit!).
Co więcej, czasami – uwaga – zwykłe słodycze mają lepszy skład niż te „sportowe” wersje. Bardzo, bardzo często „fit” produkty są przepełnione chemią, która ma zastąpić cukier i zmniejszyć ilość kalorii. I mimo tego, że w środku znajduje się połowa tablicy Mendelejewa, to producent na prawo i lewo rzuca teksty: „dla aktywnych”, „dietetyczny”, „zdrowa przekąska”. Nie raz i nie dwa takie produkty są reklamowane przez osoby związane z fit światem. To mega słabe.
Szczerze mówiąc, mając do wyboru takie dwa produkty, już lepiej sięgnąć chyba po tradycyjny słodycz i przynajmniej zjeść coś, co jest smaczne.
BĄDŹ UWAŻNY
I pewnie – najlepiej jest uchronić się przed tym czytając składy i zdając sobie sprawę z tego, co kupujemy. Ale dalej denerwuje mnie to, że ktoś chce mnie nabić w butelkę i że prawie za każdym razem, kiedy zachęcona opisem, sięgam sprawdzić jakiś produkt, odkładam go z żalem i rozczarowaniem na sklepową półkę.
No i pamiętajmy o tych wszystkich osobach, które nie zawsze znają się na czytaniu składów i nie są świadome, że ich fit batonik to tak naprawdę nic zdrowego. To właśnie na nich próbuje się zarabiać, wykorzystując niewiedzę, brak świadomości albo po prostu to, że ktoś się spieszy i chwyci coś, co wydaje mu się zdrową alternatywą, podczas gdy nawet obok zdrowego to nie stało.
Pamiętajcie – sprawdzajcie składy, a jak jakiś produkt chwali się na lewo i prawo, że jest zdrowy, dietetyczny i fit, to sprawdźcie skład nie raz, tylko dwa razy. Albo nawet trzy.
Bo na szczerość producentów nie mamy co liczyć.
A Wy spotkaliście się z takimi produktami? Macie jakieś wybrane „kwiatki”, które szczególnie was wkurzyły i zaskoczyły?