Wprowadzanie nowego stylu życia jest trudne. Jego utrzymanie – jeszcze bardziej. Zapamiętanie wszystkich tych zasad dotyczących „bycia fit” – też. Co tydzień przecież odkrywamy, że kolejny produkt, który do tej pory jedliśmy w błogiej nieświadomości, jest niezdrowy, a nasz trening nie jest taki wspaniały, jak ten, który aktualnie jest w modzie. Jak to wszystko zapamiętać? I co najważniejsze: jak te wszystkie zasady wprowadzić? Powiem wam coś odkrywczego: wcale nie trzeba tego robić. Dużo lepiej na tym wyjdziecie, jeśli zamiast totalnej rewolucji, zafundujecie sobie wprowadzenie pięciu mini-nawyków, które pomogą wam być fit przez cały rok.
Proste rozwiązania są najlepsze. Niestety, do wielu osób to dalej nie dociera – a szkoda. Zamiast próbować być ideałem, dużo lepiej jest pomyśleć, jak przy małym wysiłku wprowadzić znaczące zmiany w naszym trybie życia. Wiadomo: jeden nawyk stosowany przez trzy dni nic nie zmieni, ale już przez miesiąc może dać efekty. Pamiętajcie, że to kropla drąży skałę i naprawdę takie „pierdoły” mogą w znaczący sposób wpłynąć na wasze zdrowie i sylwetkę!
Dzisiaj przygotowałam dla was kilka przykładów małych, maciupeńkich działań – nawyków, które wprowadzone w życie, zdecydowanie pomogą wam być bardziej fit. Dzieje się tak nie tylko dzięki systematyczności, ale też wpływie, jaki ma wykonywanie takich zdrowych nawyków na naszą głowę – uwierzcie mi, że poczujecie więcej motywacji do działania, jeśli te pięć punktów będzie stałe w waszym życiu. 🙂
#1 WARZYWO? POPROSZĘ
Banalny patent na urozmaicenie swojej diety oraz zwiększenie ilości warzyw w swoim jadłospisie. Niech twoim nowym nawykiem będzie dodawanie warzywa do każdego posiłku. I już! Mały krok, który stosowany systematycznie pomoże ci wreszcie poprawić swoje menu. Staraj się próbować różnych warzyw i zawsze mieć je w swojej kuchni; a potem po prostu wrzucaj je do każdego posiłku. Nie jesteś fanem warzyw? Zacznij sam siebie lekko oszukiwać, dodając je niezauważalnie: np. w formie dodatku do omletu czy jajecznych muffinek, jako podstawa ciasta (cukiniowe, marchwiowe, fasolowe, buraczane). Jeśli warzywa nie pasują do twojego dania, bo np. jesz deser w postaci nasion chia z musem owocowym, spróbuj podwoić porcję warzyw przy kolejnym posiłku. Pamiętaj też, że warzywa świetnie sprawdzają się jako przekąska – np. papryka, ogórek, marchewka, seler pokrojone w paski i zjedzone z hummusem.
#2 NIE ROZSTAWAJ SIĘ Z WODĄ
Wiele osób narzeka na to, że nie potrafi wprowadzić nawyku regularnego picia wody. Zaobserwowałam jednak, że bardzo dużo osób tej wody po prostu ze sobą nie ma. Naucz się nosić ze sobą wodę – trzymaj ją w torebce, plecaku czy teczce; miej zawsze butelkę/bidon z wodą na biurku, przy którym pracujesz. W restauracjach zamawiaj wodę. Spróbuj także pić pół szklanki wody po przebudzeniu i tuż przed snem. Zanim się obejrzysz, wprowadzisz zalecaną dawkę wody do swojego zwykłego dnia! Nie poddawaj się, jeśli na początku o piciu zapominasz; w końcu to nawyk – musisz się go nauczyć. Jeśli woda ci „nie smakuje” i nie możesz się przestawić – eksperymentuj z wodą smakową, zrobioną w swojej kuchni. Ja lubię połączenie z cytryną, z cytryną i miętą, z ogórkiem i miętą, a także z limonką; w internecie znajdziesz jednak mnóstwo innych przepisów na domowe smakowe wody – wystarczy spróbować 🙂
#3 NAUCZ SIĘ OBSERWOWAĆ TO, CO JESZ
Nie chodzi o to, żebyś liczył każdą kalorię, którą pochłaniasz i każdy gram węglowodanów, białek czy tłuszczy. Chodzi mi bardziej o rozwinięcie swojej świadomości i nauczenie się tego, jakie mamy nawyki czy skłonności. Czy czasami po małym śniadaniu nie jesz potem dużo więcej? Czy lepiej sprawdza się u ciebie owsianka, czy omlet? W jakich momentach sięgasz po fast-foody czy słodycze? Znajomość własnych zachowań dotyczących jedzenia pozwoli ci poukładać swoją dietę w odpowiedni sposób i przygotować się na ewentualne „momenty słabości”. Świadome jedzenie pozwoli ci także zwrócić uwagę na wielkość porcji, ilość posiłków oraz samopoczucie po nich, dzięki czemu będziesz wiedział, co działa na ciebie lepiej, a co gorzej. Najbardziej skuteczna dieta to ta, która jest dopasowana do nas – warto o tym pamiętać.
#4 CZAS OFF
10 minut przed położeniem się do łóżka – tyle wystarczy, byś poprawił swoją jakość snu oraz znalazł czas na to, na co nigdy nie ma czasu w ciągu dnia… to znaczy na „odlepienie się” od świecących ekranów. Jakość snu oraz jego długość ma ogromne znaczenie dla naszego zdrowia, ale też figury – dlatego warto zadbać o to, w jakich warunkach kładziemy się na nasz nocny odpoczynek. Ten czas wykorzystaj na rozmowę z bliską osobą, czytanie książki czy rozciąganie/rolowanie, na które nigdy nie ma czasu po treningu 🙂 Czas off jest niebywale ważny i nie powinieneś go bagatelizować. Nasze głowy są wiecznie w pracy, w ekranach, w cyfrowym świecie i w zmartwieniach – daj swojej chociaż dziesięć minut relaksu.
#5 ZMIANA NASTAWIENIA DO TRENINGU
To nie do końca jest nawyk, ale rzecz, która jest niebywale ważna dla naszego zdrowia: zmiana podejścia do treningu.
Czytaj uważnie:
Trening nie jest karą. Trening nie musi być wyczerpujący i długi, by przynosił efekty. Trening nie powinien być codziennie i co najważniejsze: nic się nie stanie, jak raz na jakiś czas nie będzie ci się chciało i zwyczajnie go nie zrobisz.
I już. Im szybciej przestaniesz traktować trening jak obowiązek, karę i coś co „musisz” zrobić i co „musi” być mega wyczerpujące, tym szybciej zacznie sprawiać ci to przyjemność i być częścią twojego życia. Naprawdę – ludzie szukają złotych rad, zamiast uprościć swoje życie i zacząć osiągać efekty bez katorżniczego wysiłku. Da się, tylko trzeba zmienić sposób, w jaki myśli nasza głowa!
I to już wszystkie mini-nawyki. Nie są ani wymagające, ani trudne do wprowadzenia i tylko od Ciebie zależy, czy cokolwiek zmienią u Ciebie, czy też nie. Jeśli rzeczywiście zaczniesz je stosować w swoim życiu, prędzej czy później zauważysz zmiany. Najpierw małe, a potem większe 🙂 I tego Ci życzę!
Pytanie do Was – stosujecie któryś z tych nawyków u siebie? A może macie jeszcze jakieś patenty na mini-nawyki, które pozwalają żyć zdrowo? Jestem ciekawa Waszych komentarzy 🙂
Tak naprawdę od czterech miesięcy to wszystkie
Cztery pierwsze punkty u mnie są dość dobrze zakorzenione, natomiast ostatni punkt sprawia czasem problemy. Mam problem z zadaniowym podchodzeniem do wszystkiego i to niestety sprzyja traktowania treningu również w kategoriach zadań do wykonania. Skoro w planie na dziś był trening, to będzie choćby nie wiem co. To sprawia, że czasem trening staje się może nie tyle karą, co obowiązkiem stojącym w jednym rzędzie z prasowaniem czy odkurzaniem. Nie mówię, że trening ma być zawsze tylko i wyłącznie frajdą, ale są takie dni kiedy lepiej odpuścić (tak trening jak i inne rzeczy), ale z tym odpuszczaniem mam trochę problem 🙁
Jejku, uwielbiam Cię i to Twoje proste podejście! Wszystko bym oddała, żeby tak po prostu wszystko luźno traktować i nie mieć wyrzutów sumienia, bo zjadłam trochę za dużo albo nie wykonałam treningu, który miałam zaplanowany. Uh.
Wiem, że to co teraz napiszę będzie nie na temat Twojego postu, ale stwierdziłam, że największe prawdopodobieństwo, że mi odpiszesz, będzie kiedy skomentuję najnowszy wpis, a nie któryś sprzed kilku miesięcy. Więc od nowego roku postanowiłam się ogarnąć. W zdrowym znaczeniu. Ogarnąć, to znaczy zapomnieć raz na zawsze o zaburzeniach odżywiania. Tak definitywnie. Tylko to nie jest takie proste. Pomimo, że pracuję nad tym od dobrych kilku miesięcy. Ale w tym momencie już dobrze mi idzie. Widzę pozytywne zmiany i zaczęłam wprowadzać zdrowe odżywianie zamiast tych wszystkich limitów. Tylko teraz. Nadal chciałabym schudnąć. Może zmieniłam nieco wizję i chcę pozostać przy wadze prawidłowej, ale brakuje mi jednak do zadowolenia tych 4kg. Moje pytanie brzmi, czy odliczając od cpm te 400-500kcal, tak jak pisałaś w jednym z postów będzie faktycznie dobrym rozwiązaniem, po dość długim czasie trzymania się w niskich limitach? Niskich to znaczy poniżej 1000. Jadłabym wtedy po 1900kcal… to dużo. Boję się, że moja waga pójdzie w górę, a bardzo bym tego nie chciała. Dodam, że moje obecne bmi to 20.08, więc jest okej. To znaczy nie jest za niskie. Mogę schudnąć, a już na pewno dobrze mi wyjdzie zamiana tłuszczyku na tkankę mięśniową. Jestem świadoma, że mój metabolizm leży, dlatego martwię się, że to 1900kcal będzie faktycznie złym rozwiązaniem. Brakuje mi niestety takiej fachowej wiedzy i dlatego zgłaszam się o pomoc do Ciebie. Co robić?
Pozdrawiam!
Witam. Ja tu tylko przyszłam napisać, że w książce przedstawiającej dietę (a właściwie metodę – to nie krótka dietka, tylko sposób żywienia na całe życie) Montignaca (tej, z tego, co pamiętam, skupiającej się na indeksie glikemicznym, zbilansowanych w zakresie całego dnia posiłkach i ogólnie zdrową, nie jakąś dietę-cud) powiedziane było, aby przy wprowadzaniu nowej diety u osób jedzących do tej pory małe wartości kaloryczne, ilość tych kalorii była zwiększana stopniowo, żeby nie wystąpił ten znany i niezbyt kochany efekt jojo. I zresztą takie wyjście wydaje się logiczne (; Również pozdrawiam (:
Hej! Jeśli do tej pory trzymałaś niskie limity, to powinnaś stopniowo zwiększać kaloryczność – zalecałabym o ok. 100-150 / tydzień aż dojdziesz do momentu cpm-400 kcal. Jeśli osiągniesz efekt, na którym ci zależy, znów stopniowo zwiększasz o 100 kcal/tydzien, az dojdziesz do swojego cpm (pamiętaj tylko, że musisz je jeszcze raz policzyć dla aktualnej wagi i aktywnosci)
Ale mi poprawiłaś humor tym ostatnim zdjęciem! <3 LATO NADCHODŹ!!! Jak tam pięknie, zielono, omg. Od razu wiadomo, że okres się zbliża, bo nawet się wzruszyłam trochę :DDDDDD
Ja też już się nie mogę doczekać!
Super, uwielbiam takie lekkie podejście do zdrowego trybu życia. To jest na prawdę takie proste, a ludzie na siłę szukają jakichś niewiadomo jakich metod. Specjalne plany treningowe, specjalne diety, odstawianie nabiału, rzucanie się na głęboką wodę i zapisywanie się na cross fit 6x w tygodniu… Po co sobie tak utrudniać? Mam wrażenie, że całe bycie fit bierze się właśnie od tych 5 prostych kroczków. Kiedy to co powyżej wejdzie nam w krew to więcej wysiłku nie trzeba żeby móc powiedzieć o sobie „żyję zdrowo”!
Najgorzej z tym czasem off. Muszę chyba zainwestować z tradycyjny budzik i „wyprowadzić” telefon z sypialni.
Pozostałe nawyki weszły już w krew; warzywa tak dokładałam do posiłków, że przeszłam już na wegetarianizm 🙂