Z jednej strony cieszę się, że przyszła moda na bycie fit. Coraz więcej osób się rusza, jeszcze więcej przestaje sięgać po niezdrowe rzeczy, niektórzy zaczynają interesować się wreszcie swoim zdrowiem i zmieniają tryb życia.
Problem polega na tym, że jednocześnie z modą na bycie fit, niektórym totalnie odbiło.
Nie da się zaprzeczyć, że istnieje moda na bycie w formie. Po prostu. Ludzie masowo kupują karnety na siłownię, zaczynają ćwiczyć w domu, nosić posiłki w pudełkach i czytać etykiety. I to bardzo dobrze! Ale razem z całym szałem na fit sylwetki i fit życie, zaczęło się coś, czego kompletnie nie rozumiem: bardzo krytyczne podejście do ciała. Nie tylko swojego.
JESTEŚ ZA GRUBA
Ludzie zaczęli stawiać poprzeczkę niesamowicie wysoko. Kiedyś za szczupłą uważano dziewczynę o normalnej wadze i przeciętnym BMI. Teraz szczupła jest tylko sylwetka umięśniona lub chuda, a „zwykłe” dziewczyny uważane są za „nie w formie”.
Z przerażeniem obserwuję, jak ludziom się poprzestawiało w głowach (łagodnie mówiąc).
Ostatnio jeden z portali plotkarskich opublikował zdjęcia Ani Lewandowskiej na wakacjach. W bikini. Dzień później Ania dodała zdjęcie z treningu na swojego instagrama – i jak to na zdjęciu z treningu, miała potreningową pompę w postaci mięśni na brzuchu.
No i się zaczęło.
Lawina komentarzy – że Ania wstawia same ładne, „umięśnione” zdjęcia na instagram, a na portalu plotkarskim, w bikini, wcale nie wyglądała jak mega wysportowana trenerka, tylko zwykła dziewczyna. Że jest za gruba na trenerkę fitness. Że wcale nie wygląda na osobę, która dużo ćwiczy. Że ma boczki, duże uda i w ogóle, tkankę tłuszczową (jak śmie ją mieć?!). Że nie ma ładnej sylwetki, że wcale nie ma widocznych mięśni, że jej ciało nie wygląda jak ciało trenera.
Czytałam te komentarze i zastanawiałam się nad jednym: jak ktoś ŚMIE tak pisać?!
Poprzewracało nam się w tyłkach. Od patrzenia na fit inspiracje, zdjęcia najczęściej robione przez profesjonalnych fotografów, z sesji zdjęciowych i gapienia się na idealne ciała na tych fotkach, całkowicie zmienił nam się tok myślenia. Przez modę na kulturystykę wydaje nam się, że żeby być trenerem, trzeba mieć bardzo niski poziom tłuszczu i same mięśnie. No nie.
Tych niemiłych komentarzy u Ani było tak sporo, że przyznam, że gdybym dostała tyle komentarzy u siebie, pewnie przepłakałabym całą noc, mimo tego, że lubię swoje ciało i uważam, że jest moją dobrą wizytówką. Ludzie uważali, że mają prawo do krytykowania ciała kogoś innego, bo przecież mamy wolność słowa. Co za bzdura.
KAŻDY MA SWÓJ WYBÓR
Widzicie, każdemu podoba się coś innego. Znam dziewczynę, która uważa, że moje ciało jest złą wizytówką, bo dla niej „fit” oznacza dużą niedowagę, wystające kości i anorektyczną, niezdrową chudość. Inni wolą okrągłe kobiety. Jeszcze inni – kulturystki. Kolejni – wysportowane ciała, ale bez przesady. Każdy ma swój gust i to jest w porządku.
Nie w porządku jest natomiast negatywne ocenianie czyjegoś ciała, nawet, jeśli nie jest w naszym guście.
Ciało kobiety jest bardzo kapryśne. Są dni, że wygląda dobrze samo w sobie, zwłaszcza jeśli dużo ćwiczymy i prawidłowo się odżywiamy. Wystarczy jednak być przed miesiączką, w trakcie albo dzień po, by wyglądać zupełnie inaczej. Zarysy mięśni wtedy znikają, brzuch się zaokrągla, ciało nieco puchnie. Jest to normalne.
Utrzymanie bardzo niskiego poziomu tkanki tłuszczowej u kobiety, co wiąże się z bardzo widocznymi mięśniami, jest trudne. Oczywiście, niektóre dziewczyny mogą jeść normalnie, nie głodzić się i będą miały kaloryfer 24/7 – taka ich uroda/typ sylwetki, że łatwiej jest utrzymać im niski procent tkanki tłuszczowej bez konsekwencji zdrowotnych.
Literatura i badania jednak bardzo konkretnie podkreślają, że jest to jakiś procent dziewczyn. Dla większości z nas utrzymanie niskiego procentu tkanki tłuszczowej, takiego, jaki jest np. u dziewczyn z zawodów bikini fitness, będzie okupione regularnymi i ciężkimi treningami oraz stuprocentowym przyporządkowaniem się diecie. Bardzo często zawodniczki startujące w takich konkursach mają problemy z miesiączkowaniem i ze zdrowiem, bo dla ich ciała poziom tkanki tłuszczowej jest za niski.
CO NAM SIĘ STAŁO?
Ale wracając do Ani – na zdjęciach z portalu plotkarskiego wcale nie wygląda grubo. Ba: wygląda szczupło, ładnie, widać, że ćwiczy. Jak mocno musiało nam się poprzewracać w głowach, skoro uważamy zwykłą, ładną, wysportowaną sylwetkę za GRUBĄ I ZA DUŻĄ? Co jest z nami nie tak, że minimalne boczki czy normalny (podkreślam – NORMALNY) procent tkanki tłuszczowej uważamy za balast i coś bardzo złego?
Oczywiście, trener musi pamiętać, że ciało jest jego wizytówką. I w tym przypadku tak jest. Tej dziewczynie nic nie brakuje – to ludzie zaczęli mieć jakieś chore, nienaturalne wymagania i uważać, że mogą bezkarnie komentować czyiś wygląd w ten sposób.
Chcemy coś zmieniać – zmieniajmy w sobie. I pozwólmy innym kochać swoje ciało i mieć je takie, jakie chcą mieć.