3 fit trendy, które mnie wkurzają

3 fit trendy, które mnie wkurzają

Post navigation

48 komentarzy

  • W przypadku książki o której piszesz punkt jeden łączy się z punktem numer 3 –> tam jest wprost napisane, że chodzi o jak największą redukcję tkanki tłuszczowej. Tak przynajmniej wywnioskowałam.

    • Ta książka tak naprawdę propaguje Intermittent Fasting i diete rotacyjną. Samo założenie autorów to schudnąć jak najmniejszym wysiłkiem. Proponują pare intensywnych godzinnych spacerów na czczo w tygodniu, jedną sesje bodajże aerobów w celach prozdrowotnych jeśli ktoś chce, a tak max 4 sesje treningu siłowego/interwałowego. W dni treningowe dodajemy sobie ekstra kalorie w formie „deserów”, które są obowiązkowe, przez to uzyskujemy rotacje. W sumie nie jesteśmy na redukcji cały tydzień. No i nie musimy podnosić sobie insuliny przez 5 posiłków dziennie. Książka jest warta polecenia właśnie dla osób z insuloodpornością, tych którzy mimo dużego wysiłku wydolnościowego nie chudną oraz dla leniuszków :P. Wysiłek cardio jest spoko, ale w pewnym momencie organizm może się zablokować przez kortyzol, a kolejne dodawane minuty treningu nie dadzą efektu stosownego do wysiłku.

      • A no i super jest rozpisana gramatura posiłków na każdy posiłek dla każdej osoby niezależnie od płci i wagi 🙂

        • Być może masz rację. Ale sam slogan „no cardio”, którym się promują brzmi dość jednoznacznie i jak wynika z twojego postu myląco.

  • Dobrze powiedziane. Nie jestem jakąś maniaczką, a z fitnessem dopiero zaczynam, ale nawet na mnie takie opinie działają jak czerwona płachta. Jak można gadać takie głupoty… Chyba logiczne, że nie samą masą mięśniową człowiek żyje. I że bez tłuszczu daleko nie ujedziesz. Jak Ci ludzie mogą mówić, że czerpią przyjemność z życia? Kinder Jajko to dopiero przyjemność!

  • Zgadzam się w 100%, chociaż chyba jeszcze nie spotkałam się z demonizowaniem cardio. Ale o jedzeniu w 100% czysto i braku tłuszczu na ciele słyszę wielokrotnie. A najgorsze jest to, że jak próbuję wytłumaczyć to tak jakbym mówiła do swojego kota, a chyba on mnie częściej słucha 🙁 Nie wiem skąd się wzięła na to wszystko moda… przecież zdrowy tryb życia, to nie ciągłe wyrzeczenia… a mam wrażenie, że tak często jest to pojmowane.

  • Wydaje mi się, że chodzi o 2xMe 🙂 Piszą tam, że samo 'siepanie’ cardio na co dzień nie jest dobrym pomysłem, ale też nie skreślają cardio wcale, zalecając odrobinę dla zdrowia i kondycji jednak stawiając głównie na trening siłowy. Piszą też o tym, jak ważne są tłuszcze m.in. dlatego żeby okres nie zanikł, zalecają zdrowe tłuszcze w każdym posiłku 🙂

    • Hej 🙂 Proszę zwróć tylko uwagę, że pierwszy punkt nie odnosi się tylko do tej książki. Trend na hejtowanie cardio jest wszędzie, a książka jest tylko przykładem – zresztą napisałam też, że muszę ją jeszcze przeczytać 😀

  • Cardio jest super. Kiedyś nie lubiłam, bo moja kondycja była słaba, ale z każdym treningiem było tylko lepiej, a teraz robię je regularnie.

  • Ufff to mi ulżyło 🙂 Z tą czystą michą i tłuszczem na ciele przede wszystkim 😛

    PS. Moja mama z ciotką też już kilka tygodni biegają z kijami 😀

  • Umiar kluczem do sukcesu. Tego się muszę nauczyć! 😀 A do cardio (biegania) najłatwiej mi się zmotywować i lubię bardzo, więc nie zamierzam przestawać 🙂

  • Mnie śmieszą dziewczyny, które zawsze były chude a wraz z modą na fit niby „zaczęły ćwiczyć” i codziennie dodają 50 zdjęć z siłowni na której tak naprawdę nic nie robią. Albo napakowani faceci ,którzy jadą na odżywkach i koksach , w weekendy piją do umarłego, a po podleceniu na przystanek (tak jak pisałaś) mają zadyszkę.

    • Ale bycie chudą, a wysportowaną, to nie to samo, o czym Marta zresztą pisała nie raz na blogu. Ciało chudej niewysportowanej dziewczyny wygląda zupełnie inaczej, niż tej wysportowanej, nawet gdy obwód w pasie jest ten sam. Jestem z natury szczupłą osobą i jako że nigdy nie potrzebowałam trenować, żeby schudnąć, to teraz widzę, jak bardzo odbiło się to na moim organizmie i sylwetce, pomimo że w ubraniach wyglądam super, bo przecież jestem szczupła.

      Wiem, że myślisz na pewno o dziewczynach, które udają, że trenują, żeby być modne, ale irytuje mnie stwierdzanie, że jak jest szczupła, to na cholerę przyszła na siłownię.

  • Najbardziej wkurza mnie wiara w diety cud – wszelkie głodówki, opychanie się samą kapustą, 1000 kcal (stosowane na własną rękę i na zasadzie 'jem tylko serek wiejski, chlebki wasa i seler naciowy, chociaż go nienawidzę’) dukany i inne bzdury niemające absolutnie nic ze zdrowym odżywianiem i niemal zawsze zwyczajnie szkodliwe. Wkurza, że masa ludzi uważa, że takie diety to idealna metoda na odchudzanie i że to własnie oznaka 'bycia fit’ oraz wykłóca się, że 'nie da się ćwiczyć w domu’, że 'zdrowe jedzenie jest niesmaczne/monotonne/drogie’ a na koniec 'na pewno się głodzisz i katujesz, skoro schudłaś’ 🙂

  • Marta, ja mam wrażenie, że wszyscy wokół jedzą w 100% zdrowo 😀 Ostatnio bedac u kosmetyczki wspomniałam, że ide sobie kupić pączka i czekolade bo jestem przed okresem i aż mnie wykręca a onaaa…’DIETETYCZKA I TAKIE JEDZENIE?!’ I już wykład… ona mnie edukuje… nóż się w kieszeni otwiera 😀

  • W samo sedno! Dla mnie te wszystkie ortodoksyjne metody są trochę żenujące – ludzie, którzy twierdzą, że tylko 100% zdrowej diety Cię zbawi (i krzyczą: jak to? Całe jajo Z ŻÓŁTKIEM po treningu?! Toż to tłuszcz! Tłuszczu po treningu nie jemy!) czy, że siłownia to świątynia pokazują jak są ograniczeni. Każde ciało jest inne, każdy ma inny tryb życia i nie do każdego można stosować te same zasady. Ja np nigdy nie będę robiła nie wiadomo jakich ćwiczeń siłowych, bo po prostu szybko buduję masę mięśniową, a moim celem jest raczej wysmuklenie ciała. Najlepszym przykładem zdrowego ciała i ładnie wyglądającego jesteś chyba Ty! Interwały, bieganie, zapewne od hantli też nie stronisz, rozciąganie – i dla mnie Twoja sylwetka jest świetna. Może ktoś by powiedział „łeeee, gdzie ten wielki bic? Gdzie to porządne udo?” To niech taka osoba leci tylko na siłownie, a za kilkanaście lat zapytamy jak tam stawy.
    Swoją drogą, rzecz która mnie zadziwia – zapominanie o rozciąganiu. Albo takie ciut ciut rozciąganie. Nie raz słyszałam o przypadkach, gdzie koleś rozbudowany nie był w stanie sobie butów zawiązać!

    • ” jak to? Całe jajo Z ŻÓŁTKIEM po treningu?! Toż to tłuszcz! Tłuszczu po treningu nie jemy!”
      Genialne! 😀 <3

      Mnie strasznie wkurza gadanie typu: "OWOCE?! Na diecie redukcyjnej?! Ocipiałaś? One mają CUKIER, więc od nich PRZYTYJESZ!" Boshh… Nie jestem zwolenniczką radykalnych diet, ale jestem przekonana, że gdybym zaczęła jeść same owoce, to na pewno bym mimo tego całego cukru nie przytyła, a jeszcze schudła… bałabym się tylko, że ze względu na niedobór białka i węglowodanów zacznę spalać mięśnie, a nie o to też chodzi.
      Moim zdaniem owoce są genialnym substytutem słodyczy, bo przecież oprócz odrobiny cukru (jeśli nie są to owoce kandyzowane i/lub suszone, wcale nie mają tego cukru tak strasznie dużo), mają niezbędne do zachowania zdrowia witaminy, mikro- i makroelementy a także dobrze przyswajalną wodę. Ogólnie owoce (i warzywa) są IMO niezbędne do tego, by mieć ładną skórę, włosy i paznokcie – a przecież co z tego, że będziesz chuda, jak będziesz wyglądała jak uchodźca z Auschwitz, z cieniami pod oczami, poszarzałą cerą i włosami wypadającymi kępami?

      Jeszcze pół biedy, jak ktoś nawołuje tylko do nie przesadzania z owocami, bo faktycznie, jeśli ktoś żyje na samych daktylach i bananach, to zbyt dobrze zbilansowaną dietą bym tego nie nazwała mimo tego, że zapewne najeść się tym można całkiem nieźle..
      Gorzej, jak ktoś zamiast owoców poleca np. wafle ryżowe, "bo owoce mają cukier, a wafle ryżowe nie" -.- No tak, fajnie tylko, że wafle ryżowe nie mają też witamin C czy E, zwanych witaminami młodości, a w ogóle to nie mają w sobie nic szczególnego poza pustymi kaloriami… więc faktycznie, straaasznie opłaca się je spożywać… -.-

      Ale się rozpisałam 😀 Dobra, koniec tego narzekania 😉

      • Ja właśnie jestem na diecie redukcyjnej (z której jestem totalnie niezadowolona i najchętniej zgłosiłabym reklamację do osoby, która mi ją rozpisała). I mam całkowity zakaz jedzenia owoców. W dodatku pisząc tej osobe, która ową dietę mi rozpisała, że ćwiczę 3-4 razy w tygodniu (1-1,5h w domu, cardio itp.) + pływając raz w tygodniu usłyszałam, że liczy mi tylko pływanie, ponieważ moje cardio nie jest z jego planu treningowego 🙂

        • Może niech lepiej do tych zaleceń ustosunkuje się Marta, bo ze mnie żaden specjalista 🙂

          Dla mnie owoce są ważne, bo:
          a) o ile białka i energię w przypadku deficytu nasz organizm może pozyskiwać z tkanek (tłuszczowej czy mięśniowej), o tyle uzupełnienie deficytu witamin nie jest już takie proste… a niedobory witamin potrafią mieć paskudne skutki, i dla zdrowia, i dla urody
          b) ja się mogę nie znać, ale na Harvardzie siedzą raczej mądre głowy, i wykomancypowały one, że codziennie należy jeść dużą ilość warzyw i owoców (są one podstawą piramidy żywienia, prawdopodobnie ze względu na to, co napisałam w punkcie a))
          c) pod słowem „owoce” kryją się bardzo rozmaite produkty; nie wszystkie mają dużo cukru, nie wszystkie mają wysoki indeks glikemiczny (btw – pomidor to też owoc, z biologicznego punktu widzenia), trudno mi więc uwierzyć, że nie można dobrać takich, które byłyby dobrym uzupełnieniem zbilansowanej diety, no ale dietetykiem nie jestem 😉
          d) nie wiem, dlaczego niektórzy twierdzą, że zamiast owoców można jeść np. wafle ryżowe, a zamiast banana po treningu lepiej zjeść bułkę o.O Chodzi mi o porównanie takich dwóch produktów, które mają zupełnie inny skład chemiczny i jakby jakiś dietetyk mi wytłumaczył, w jaki sposób bułka pszenna lepiej uzupełni zapotrzebowanie na potas lepiej niż banan, to chętnie posłucham.

      • Taaak, te teksty z owocami też są świetne! Pamiętam, kiedyś na grupie na FB (Poradnia dietetyczno-treningowa) pewna dziewczyna próbowała mnie przekonać do tego, że grejfrut to jest owoc, więc jak ktoś chce schudnąć to owoców jeść nie może. Padłam wtedy i od tej pory tam nie zaglądam. Bo przecież grejfrut to taki kaloryczny owoc i zupełnie bezwartościowy… Ludu…

  • Piszesz, że nie wierzysz, że są osoby, które odżywiają się 100% zdrowo. Jak się chce to wszystko można znaleźć 😉 Polecam stronę Joanny Balaklajewskiej.

  • Ostatnio na przerwie jadłam batonika musli, a koleżanka z przekąsem w głosie do mnie ,,I co skończyłaś z dietą? Bo z tego co pamiętam to minęły dopiero 2,5 godziny od ostatniego twojego posiłku… Ale ja wiedziałam, że nie wytrzymasz długo” Szczerze mówiąc zaczęłam się tak śmiać, że cała się oplułam, no ale. Chociaż może powinnam się cieszyć, że ludzie z taką dokładnością pilnują mi diety XD. Post świetny. Pozdrawiam 😉

  • Świetny tekst 😉

    Bardzo podoba mi się na Twoim blogu właśnie to, że jako jedna z nielicznych osób piszących o tematyce odżywiania i uprawiania sportu, nie popadasz w obsesję, potrafisz zachować umiar i ewidentnie nie starasz się „za wszelką cenę zbudować sześciopaku jak najszybciej”, tylko patrzysz na ciało całościowo i dbanie o dietę oraz ćwiczenia traktujesz jako sposób na utrzymanie zdrowia, a nie tylko sposób do osiągnięcia czysto wizualnego efektu czy podniesienia sobie samooceny…

    Super, że piszesz o rzeczach niby oczywistych ale jednocześnie takich, wokół których krąży wiele szkodliwych mitów… właśnie dlatego, że często ludzie zajmujący się tą tematyką w poważaniu mają swoje zdrowie i długofalowe skutki diety/treningów, a liczy się dla nich jedynie efekt wizualny – najlepiej jak najszybszy i najbardziej spektakularny, bez względu na koszt…

    Podoba mi się tez, że poruszasz tematykę przydatną dla osób początkujących w tych temacie – pisząc np. o tym, kiedy zrezygnować z treningu, a kiedy nie, albo o tym, że produkty „light” potrafią być niezłym oszustwem 😉

    Ogólnie – tak trzymać i gratuluję fajnego bloga 😀

  • Co do cheat mealów i 100% zdrowej diety – wydaje mi się, że cheat meal’e mogą mieć dużo większe znaczenie dla zdrowia, niż się powszechnie wydaje…

    Dlaczego? Biochemia nie jest prostą nauką. Aby zbadać wpływ danego związku (posiłku) na organizm ludzki, nie wystarczy rozłożyć go na elementy składowe i każdy element z osobna przeanalizować… Co gorsza – czasem to substancje występujące w śladowych ilościach (tak jak te w olejkach eterycznych) mają dużo większy wpływ na organizm niż te spożywane w ilościach hurtowych…
    Zazwyczaj nie sposób więc jednoznacznie określić wpływu danych produktów na organizm ludzki, a do tego dochodzą przecież jeszcze kwestie indywidualnych różnic osobniczych w przyswajalności danych substancji (w tym alergie, nietolerancje pokarmowe itp.). Moim zdaniem nie da się więc ułożyć diety idealnej, która u każdego sprawdziłaby się tak samo dobrze, a przynajmniej nie na obecnym poziomie wiedzy, jaki w zakresie żywienia posiadamy.

    Przykład?
    Czerwone wino. Takie szkodliwe, takie niezalecane, bo to przecież alkohol i szkodzi…
    Okazało się, że Francuzi, którzy w dupie mieli fakt, że wino oficjalnie uważa się za niezdrowe, pili je codziennie do kolacji, wbrew pozorom są zdrowsi od Europejczyków, którzy pilniej stosując się do oficjalnych zaleceń dietetyków, z alkoholu rezygnowali całkowicie.
    Po bliższym zbadaniu tego paradoksu okazało się, że czerwone wino zawiera resweratol, który ma szereg pozytywnych właściwości dla ludzkiego organizmu, przewyższających znacznie szkodliwe skutki alkoholu w nim zawartego…
    Ile takich nieodkrytych odpowiedników resweratolu może znajdować się w produktach oficjalnie uważanych obecnie za szkodliwe?
    Może jednak nasze organizmy są mądrzejsze od naukowców i wiedzą lepiej, że cheat meal raz na jakiś czas im nie zaszkodzi, a pomoże – stąd okresowa chętka na coś niezdrowego nawet u osób, które na ogół jedzą zdrowo?
    A może po prostu nie powinniśmy wierzyć tak bezkrytycznie w to, co nam się oficjalnie obwieszcza jako jedyną słuszną prawdę, tylko kierować się własną intuicją i zdrowym rozsądkiem?

    Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników 🙂

    • Zgadzam sie toba całkowicie. Sama mam juz dosyc tych wszystkich mod tylko niby pro zdrowotnych. Faktem jest jeszcze to iz świat. Sie zmienil bardzo mocno od czasow sprzed naszej ery i wszelkie diety typu ’ paleo’ itp.sa dla mnie nez sensu. Organizmy lidzkie ewoluował y przystlsowujac sie do obecnego pożywienia. Poza tym zanieczyszczenia sa teraz rowniez w ekologicznych certyfikowanych produktach gdyz wystepija w calym srodowisku dookola a nie da sie calkowicie odizolowac danego obszaru od pozostalych. Nie mozna popadac w przesade tylko odzywoac sie bez przejadania i ma tyle racjonalnis by jadlospos nam nie szkodzil

  • boże, jak ja Cie Marta kocham za podpunkt 1 !!!! Ja sama nie wierzę w to co czytam od pewnego czasu – sama zaczęłam biegać ok 5 lat temu i k*rwica mnie bierze jak czytam: „KRĘCĄC KARDIO NIE SCHUDNIESZ” …. ja na swoim przykładzie mogę potwierdzić, że samym bieganiem zrzuciłam 7 kg; „OKEJ NO MOZE SCHUDNIESZ ALE NIGDY NIE BĘDZIESZ MIAŁA FAJNEJ BRAZYLISJKIEJ DUPY I WIDOCZNYCH MIESNI, BĘDZIESZ SFLACZAŁA” … po pierwsze, nie każda dziewczyna pragnie mieć kratę na brzuchu, wielkie udo i tyłek jak Kardashianka, albo bicka większego od głowy – czy to naprawdę tak trudno zrozumieć? I ten argument, że kardio nie ujędrnia.. tak, wcale, a ten cellulit na tyłku to mi spadł ze schodów i dlatego go nie mam od ładnych paru lat 😀
    w końcu ktoś powiedział głośno o tej paranoi związanej z kardio…

  • Dobrze napisane, naprawdę plus. Do tego lubię taki nieco cięty język, ale z umiarem. Ja do listy trendów, które działają mi na nerwy dodam:
    – kult Crossfitu – który moim zdaniem dla kompletnego nowicjusza, który ledwo stoi na nogach może byc kontuzjogenny i to bardzo.
    – Zumba – lecą ślepo na tą Zumbę, którą niestety często prowadzą instruktorzy, którzy nawet dobrze muzyki nie słyszą. Czasem lepiej by było pójść na zajęcia po prostu pod inną nazwą np. Latino, Dance itp. ale marketing zumbowy robi swoje.
    – trend sportowo-żywieniowy – GLUTEN FREE – nie chodzi mi tu o tych, którzy maja celiakię i nie wchodzę w to, czy gluten jest dobry czy nie. Denerwuje mnie po prostu hasło ” nie jem glutenu” u tych, którzy nawet nie mają pojęcia czym ten gluten jest, nie zgłębią tematu, tylko robią to, bo ktoś powiedział, że to złe.

  • Mnie wkurza jak mówię komuś ,że unikam mąki pszennej – jasnego chleba, makaronu m.in bo boli mnie po nim brzuch,a ktoś mówi ,że staram się być modna.<3
    Tak bardzo moda na brak bólu brzucha. 🙂

  • Bardzo zdrowe podejście – świadczące o zdrowym stylu życiu 😉 Zgadzam się z Tobą w każdym punkcie. Żadna skrajność nie jest dobra, a podążanie za tymi trendami szybciej wprowadzi nas w depresję, aniżeli w dobry nastrój 😉 Dzięki za zdroworozsądkowe podejście!

  • Te tzry anty trendy tez mnie osobiscie wkurzaja. Tzw. 'packing machen’ jak żartobliwie nazywamy ze znajomymi trend na bycie naanym pakerem oraz kult suplementó . Bialkowych… Ostatnio wkurza mnie rowniez mania na przeginanie podczas treningow crossfit i runmageddon prepare, zwlaszcza mania dźwignia niebezpieczbych dla struktury kregoslupa obciazen… Jakis kamieni, biegu z czyms bardz ciezkim, podczas którego latwo uszkodzic sobie stawy kolanowe, biodroee i caly kręgosłup – zwlaszcza odcinek szykny czy lędźwiowy… Kazdy, nawef silacz nadmuchany i umiesniony, moze miec dyskopatie i operacje doolneho fragmentu ciala, i to gadanie na sile, ze ’ ja moge bo am Dobry plantrenowania i stosije swietna technike,’ to sciema. Budowa kregoslula gatunku homo sapiens sapiens nie jest az tak mocna by byc wiecznym irn manem. Spójrz tylko na sportowcow wyczynowych konczacych kariery przez trydziestla:-)) rewelacyjny temat poruszylas!

  • Marta, bardzo się cieszę, że znalazłam blogerkę , która zachowuje zdrowy rozsądek! Jestem znacznie starsza od Ciebie a o mało co bym nie wpadła w ten chaos fundowany przez wszelkie publikacje na internecie . Dokładnie jak piszesz – można oszaleć , carbo tak carbo nie , post tak post nie i tak w nieskończoność . Nigdy nie wyglądałam lepiej niż wtedy gdy po prostu spokojnie jadłam gdy byłam głodna i ruszałam się dla przyjemności i nigdy gorzej się nie czułam gdy zaczęłam liczyć kalorie i patrzeć na brzuch czy jest taki czy taki . Jak najwiecej o tym pisz , bo naprawdę skutki tej przesadnej mody na fit mogą być bardzo nieprzyjemne. Zróbmy wszystko by jak najbliżej być siebie i potrzeb ciała a nie wyszukiwać śladu glutenu tam gdzie może on nam wcale nie przeszkadza . Ludzie zawrócimy z tej drogi 😉 . Takze Marta : szacunek za mądrość . Tego sie trzymaj !!!

  • Cardio jest be? Przecież to trening, po którym tak się mega dobrze czujesz (przyspieszone bicie serca, lepiej się oddycha, czujesz mięśnie), tak dobrze cię pobudza i wręcz czujesz się zdrowszy od zrobienia go, że polecałabym go nawet osobom, które nie zamierzają się „brać za siebie”, byle tylko poczuły ten relaks i przyjemne zmęczenie ciała. Serio, nic nie sprawia tyle przyjemności co odpowiednio dobrane cardio.

  • Mój ulubiony trend u „siłaczy” to zjadanie kalorycznych, przetworzonych, kipiących cukrem rzeczy tak długo aż mieści się to w.. makro? I to jest fit!

    Jest?

  • Świetny wpis! Po niczym nie czuje się tak dobrze jak po dobrym cardo, ciało zrelaksowane i ten błogi stan;) A cała filozofia „NO CARDIO” mnie osłabia… – nie robić cardio bo niszczymy naszą przemianę materii, spowalniamy metabolizm, cardio nie spala tkanki tłuszczowej, utrudnia proces odchudzania. Miałam nawet z ciekawości kupić ich książkę by zagłębić temat, ale chyba szkoda zachodu.

  • Hej! Jak już przeczytasz TĘ książkę to może odniesiesz się do niej? Już się pogubiłam i sama nie wiem, czy ponad 12h postu i „no cardio” da efekty… I co ze zdrowiem? Ja kupiłam wspomnianą książkę i teraz sama nie wiem co jest prawdą, a co nie. A autorzy słabo odpowiadają na pytania – zawsze odsyłają do książki… Pozdrawiam!!! 🙂

  • O własnie! mnie to tez denerwuje , non stop 100% czysta micha bo inaczej nie bedzie efektów!

Zostaw odpowiedź

back to top