Na początku wszystko jest w porządku. Zaczynasz ćwiczyć i jeść zdrowo, odstawiasz białą mąkę, słodycze, alkohol. Potem przestajesz jeść także wszystkie przetworzone rzeczy i na pamięć znasz wszystkie oznaczenia na etykietach. Ciągle czytasz o tym, co można jeść, a co jest niezdrowe. Nie tykasz niczego, co jest zakazane – nie wolno. Godzinami planujesz posiłki, żeby wszystkie składniki się zgadzały co do jednego grama.
Aż w końcu bycie fit przesłania ci wszystko i staje się obsesją.
Zadziwiające, że w dobie mody na bycie zdrowym i wysportowanym, tak mało mówi się o ortoreksji – zaburzeniu odżywiania, które polega na obsesji na punkcie zdrowego jedzenia. Pamiętajcie – kiedy człowiek staje się tak zafiksowany na punkcie układania posiłków, liczenia kalorii i pilnowania, by wszystko co je, było super zdrowe, że to pochłania cały jego czas i uwagę – to jest szkodliwe dla naszego zdrowia!
CO TO JEST ORTOREKSJA?
Ortoreksja to po prostu obsesja na punkcie spożywania zdrowej żywności. Osoba cierpiąca na ortoreksję unika spożywania jakichkolwiek pokarmów, które nie są według niej zdrowe. Brzmi bardzo niegroźnie, prawda? Tyle, że ta dbałość o unikanie niezdrowego jedzenia zaczyna się z czasem poszerzać, a chora osoba usuwa z diety kolejne produkty i ogranicza swój jadłospis. Cała uwaga skupiona jest na planowaniu posiłków, liczeniu kalorii, zawartości białek, węglowodanów, tłuszczy i sprawdzaniu etykiet ze składami.
Każdy „grzech” (czyli odstępstwo od diety) to dla ortorektyka tragedia – często ma wyrzuty sumienia, dopada go smutek, a także próbuje zrekompensować zjedzenie czegoś „mało zdrowego” ćwiczeniami – czyli zahacza o bulimię. W miarę postępowania choroby, ortorektyk czyta coraz więcej na temat różnego rodzaju diet, pokarmów i sposobów przygotowania posiłków, jednocześnie rezygnując z kolejnych produktów. Wszystko, co chociaż w procencie jest przez artykuły, które czyta ortorektyk, uważane za niezdrowe, natychmiast zostaje skreślone z jego diety.
W zaawansowanym stadium ortoreksja często kończy się niedożywieniem i innymi groźnymi dla zdrowia konsekwencjami, takimi jak problemy z żołądkiem, wrzodami, kłopoty z pamięcią i koncentracją, osłabienia, problemy z ciśnieniem i depresja. U kobiet często zanika miesiączka. Organy wewnętrzne przestają pracować tak, jak należy, może pojawić się niedokrwistość.
Ortoreksja to zaburzenie odżywiania równie poważne co anoreksja i bulimia. NIE NALEŻY go lekceważyć.
ORTOREKSJA – OBJAWY
Główne objawy ortoreksji to oczywiście obsesja na punkcie zdrowego odżywiania. Jest to jednak bardzo ogólne stwierdzenie. Możesz podejrzewać u siebie ortoreksję, jeżeli:
- Szczegółowo planujesz wszystkie posiłki
- Odrzucasz sporą ilość produktów, bo są niezdrowe
- Myślenie o jedzeniu zajmuje ci więcej, niż 3 godziny dziennie
- Codziennie bardzo dokładnie liczysz wszystkie spożyte kalorie oraz składniki odżywcze
- Zaczynasz wprowadzać coraz więcej zakazów do swojego jadłospisu
- Gdy zjesz coś „mniej zdrowego” czujesz się smutny, zdołowany, masz poczucie winy, żałujesz tego
- Uważasz, że jesteś lepszy od innych, bo jesz zdrowo i żal ci ludzi, którzy jedzą gorzej, niż ty
- Rezygnujesz z jakiś spotkań towarzyskich, bo boisz się, że będzie tam niezdrowe jedzenie
- Wolisz jeść samotnie
- Jeżeli jesz coś nieplanowanego i nie do końca zdrowego, czujesz, że tracisz kontrolę nad sobą, swoim życiem
- Śmiertelnie poważnie traktujesz kwestie diety
- Otrzymujesz sygnały od znajomych, że przesadzasz z restrykcyjnością względem jedzenia
- Czytasz wszystkie etykiety i nie zjesz niczego, co kłóci się z twoim pojęciem zdrowego jedzenia
- Nie potrafisz sobie zorganizować np. cheat meala, bo boisz się zjeść coś spoza swojej diety (przecież jest niezdrowe!)
ZŁOTA ZASADA ODŻYWIANIA
Jak się odchudzać i nie zwariować? Jak jeść zdrowo i nie przesadzać? Pamiętajcie, że najlepiej w życiu sprawdza się złoty środek. Owszem, dbajmy o to, żeby jeść zdrowo i dostarczać swojemu ciału wszystkich potrzebnych składników odżywczych, ale nie popadajmy w przesadę. Raz na jakiś czas spokojnie można iść na pizzę, jeść słodycze, wypić piwo czy zjeść jakieś produkty przetworzone. Zawsze chodzi o ilość i o to, żeby nie spinać się przy tym za bardzo. Zdrowe odżywianie to zmiana na całe życie, a nie na miesiąc, „bo muszę schudnąć do wakacji”. Biorąc to pod uwagę, będzie nam łatwiej, naprawdę. Jeżeli chcecie, mogę napisać o tym co i kiedy można jeść, na co i co ile można sobie pozwolić – dajcie mi znać w komentarzach.
MAM ZABURZENIA ODŻYWIANIA – CO ROBIĆ?
Udać się do specjalisty. Najważniejsze już za tobą – podejrzewasz lub dotarło do ciebie, że masz problem. Teraz należy uzyskać pomoc psychologa. Pamiętaj, że chodzenie do psychologa lub psychiatry nie oznacza, że „jesteś świrnięty”. To nic złego. Na zaburzenia odżywiania cierpi sporo osób i nie jest to powód do wstydu. Da się z tego wyjść, da się jeść normalne. Musisz tylko pozwolić sobie pomóc.
„Jeżeli chcecie, mogę napisać o tym co i kiedy można jeść, na co i co ile można sobie pozwolić – dajcie mi znać w komentarzach.” – bardzo prosimy!! Piszesz tak ciekawie, że czyta się jednym tchem te artykuły.
Ja również z chęcią o tym przeczytam:)
Niestety podejrzewam, że będzie to coraz częstsza choroba, bo to, co teraz się dzieje, zaczyna mnie przerażać. Fajnie, że ludzie chcą żyć zdrowo i aktywnie, ale ile w tym pasji, a ile strachu (np. przed przytyciem, zdaniem innych) – to dobre pytanie. Super, że o tym napisałaś!
Racja. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że będzie to niedługo, niestety, „modna” choroba…
Fajny post, bardzo. O tym „co i kiedy można jeść..” też bardzo chętnie poczytam.
Marta, co sądzisz o stworzeniu forum dla czytelników codziennie fit? Do wymieniania się pomysłami, wzajemnego motywowania, trochę grupy wsparcia, coś takiego. Brakuje mi tego, na pewno bym korzystała 🙂
Temat „na topie”. Internet jak na talerzu podaje masę informacji, niekoniecznie słusznych. Inni to chłoną i rodzi się choroba. Można by ją nazwać NIEWIEDZĄ. Dobrze, że o tym piszesz. U mnie jedyne co się zdarza to wyrzuty sumienia, z którymi nie zawsze wygrywam. Ale zdecydowanie bilans jest korzystniejszy po mojej stronie 🙂
Dopisuję się do listy czekających na artykuł „co i kiedy”! „Raz na jakiś czas” jest pojęciem względnym i każdy odbiera je inaczej, dlatego, patrząc głównie pod kontem osób z zaburzeniami odżywiania, taka porada byłaby pomocna i pozwoliła przejrzeć na oczy.
Za to lubię Twojego bloga – jest stroną o zdrowym stylu życia, skierowaną do wszystkich: osób z nadwagą, niedowagą, chcących poprawić kondycję, doprowadzić ciało do lepszego stanu itd. Ze smutkiem zauważam, że większość fit stron kręci się tak naprawdę wokół odchudzania. Myślę, że przez to młodzi ludzie wpadają w anoreksje czy ortoreksje… Ciężko to ominąć, gdy z każdej strony jest się bombardowany przepisami na niskokaloryczne sałatki i hasłami „rusz dupę, takie ciało samo się nie zrobi”. Jesteśmy na to zbyt podatni. Dobrze, że są w sieci osoby, które mają racjonalne i mądre podejście do tematu i dzielę się nim z innymi. Cieszę się, że codzienniefit.pl istnieje 🙂
To jeden z najlepszych komentarzy, jaki dostałam <3. Czy mogę go sobie wrzucić do zakładki na blogu?
Cieszę się! Właśnie jestem zdziwiona, że jest taka moda na bycie fit, a ortoreksji prawie się nie mówi – a powinno!
Marta, lubię Twoje wpisy za zdroworozsądkowość i brak fanatyzmu, na który można często trafić na stronach i blogach fit. Twoje podejście jednocześnie zachęca do bycia fit, jako do czegoś przyjemnego i osiągalnego dla każdego 🙂 ps. Również proszę o wpis 'co i kiedy można jeść, na co i co ile można sobie pozwolić’, pozdrawiam!
Łatwo się wpakować w taką obsesje, ale potem z niej wyjść to naprawdę wyzwanie i ciężka praca.
Marto, tak sobie pomyślałam, że przecież Steve Jobbs był ortorektykiem – przez pewien okres swojego życia jadł podobno same daktyle i bodajże banany o.O
Wydaje mi się, że mogłabyś nawet dopisać coś o tym w artykule, bo to faktycznie ogromna różnica: ortorektyk a zdrowo żywiąca się osoba.
Wiele osób mówi np. „A Steve Jobbs był wegetarianinem, a i tak miał raka! Gdyby prędzej poszedł do lekarza zamiast leczyć się tradycyjnymi metodami, pewnie nie umarłby na tego raka trzustki!” i dla mnie takie „plotki” są o tyle przerażające, że są faktycznie używane jako argument przeciw zdrowemu odżywianiu. Wiesz, na zasadzie: „nie jedz zdrowo, bo dostaniesz od tego raka, jak Steve Jobbs”. DOSŁOWNIE. Przykład:
http://www.crazynauka.pl/ashton-kutcher-kt-ry-zagra-stevea-jobsa-w/
Ashton Kutcher w ramach „wcielenia się” w Jobsa przeszedł na dietę frutariańską. Wylądował w szpitalu z bólem trzustki i twierdzi teraz, że to na pewno skutek tej diety. A Jobs zmarł przecież na raka trzustki. Teraz masa ludzi uważa owoce za niebezpieczne, bo powodują przecież raka trzustki -.-
Ja wiem, że to paranoja, ale IMO to właśnie świetnie pokazuje różnicę między ortoreksją, zdrowym odżywianiem, a czymś wręcz przeciwnym do ortoreksji, czyli swoistą niechęcią do zdrowego odżywiania i lękiem, że od „karmy dla królika” staniemy się wątli i słabi.
Chętnie dowiem się na co i kiedy mogę sobie pozwolić. I zgadzam się z komentarzami, że Twój blog jest nieliczny, o ile w ogóle nie jedyny, który nie mówi tylko o odchudzaniu. Ja nie chcę się odchudzić, bo ostatnio schudłam i zdecydowanie więcej nie planuję! Chcę jednak zdrowo się odżywiać, dlatego porzuciłam miłość do słodyczy. Dobrze mi z tym:) zaczęłam również ćwiczyć, żeby wypracować mięśnie, bo co innego być szczupłym, a co innego mieć kaloryfer na brzuchu;) Twój blog jest super, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie! Tak trzymać 🙂 pozdrawiam z Ostrawy!
Kilka miesięcy temu, gdy odkryłam bloga codzienniefit.pl, rzucił mi się w oczy ten artykuł, ale pominęłam go, na rzecz wpisów z ćwiczeniami i przepisami. Od maja zaczęłam interesować się zdrowym żywieniem, więcej się ruszać, liczyłam kalorie oraz makro; chciałam zobaczyć, co do tej pory robiłam nie tak, skoro nie potrafiłam osiągnąć wymarzonej sylwetki. Głównie posiłkowałam się aplikacją MyFitnessPal, bo na niej mogłam dokładnie zapisać każdy rodzaj wysiłeku i element mojej diety. Wkrótce udało się – schudłam kilka kilo, zaczęłam nabierać mięśni, ale to dalej nie było to, czego chciałam. Zwiększyłam ilość ćwiczeń, połowa mojego albumu w telefonie wypełniły fit przepisy, ograniczyłam całkowicie poruszanie się komunikacją miejską – wszędzie docierałam na nogach. Wszystko szło dobrze, do czasu, aż w czerwcu nie pojawiła się miesiączka. Taka anomalia może się zdarzyć raz na rok, ale gdy sytuacja powtórzyła się w lipcu, trzeba było zasiągnąć rady u lekarza i zrobić badania. Praktycznie całkowity zanik estradiolu, problemy z przysadką i tarczycą – taki był efekt mojej samowolki. Po krótkiej rozmowie z panią doktor został wykryty sprawca całego zamieszania – ortoreksja.
Teraz właśnie wróciłam do tego artykułu i dokładnie go przeczytałam; mam 90% opisanych przez Ciebie objawów. Gdybym wtedy go nie pominęła, może zauważyłabym mój problem wczesniej i teraz nie musiałabym przyjmować hormonów. Ale cóż, mam nauczkę, mądry Polak po szkodzie 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za możliwość czytania Twojego bloga. Uwielbiam czerpać z niego wiedzę i od teraz będę to robić skrupulatniej i mniej wybiórczo – nawet najmniejsza informacja potrafi wszystko zmienić!