Zaczynasz dbać o swoje ciało. Ćwiczysz, jesz zdrowo, wyciskasz z siebie siódme poty i po raz piąty w tym tygodniu odmawiasz pójścia na imprezę, bo domówki to przecież same grzechy – procenty, słodycze, chipsy i inne niezdrowe rzeczy. Na wadze mniej, centymetr też trzeba coraz mocniej owijać wokół ciała, a twój procent tłuszczu jest już na tyle niski, że pan z siłowni patrzy na ciebie z podziwem. Na brzuchu pojawił się kaloryfer, pośladków może zazdrościć ci Kim Kardashian, ludzie prawią ci komplementy, a ty… a ty uważasz, że ciągle jest jeszcze coś, co trzeba poprawić.
Nazywam to pułapką ładnego ciała. W momencie, w którym jakąś część naszego czasu przeznaczamy na to, by po prostu dobrze wyglądać – ćwicząc i pilnując odpowiedniej diety – w pewnym momencie można się w tym zatracić i pogubić. To, co dla innych ludzi jest efektem wow – „masz świetne nogi!”, „piękna pupa!”, „ale umięśniony brzuch!”, dla ciebie jest kompletnie niczym, bo cały czas myślisz o tym, że może być lepiej. Nogi mogą być szczuplejsze, tyłek jeszcze bardziej umięśniony, brzuch idealnie płaski. I pracujesz dalej.
Tyle, że nigdy nie nadchodzi moment, w którym jest IDEALNIE. I w którym jesteś zadowolony z siebie na sto procent.
ZAWSZE MOŻE BYĆ LEPIEJ
Zacznijmy od tego, że ludzie w ogóle są strasznie krytyczni odnośnie swojego ciała – nie jest tak? Stań przed lustrem i oceń swoją sylwetkę, a potem porównaj z podobną sylwetką kogoś innego. To, co u drugiego jest ładne, okej, w porządku, zadowalające – u nas jest „do dopracowania”. Wiecznie wymagamy od siebie więcej, bo przecież może być lepiej. Znacie ten moment, w którym kupujecie sobie ładne ubranie, które założycie, kiedy schudniecie, wyćwiczycie nogi, opalicie się albo przytyjecie? Ta rzecz kisi się w szafie, bo ciągle jest „jeszcze nie teraz”.
I „teraz” nigdy nie nadchodzi. Bo dopóki nie zrozumiesz, że jesteś w porządku i wyglądasz ładnie już w tym momencie, ciągle będziesz gonił za czymś, co możesz jeszcze osiągnąć. Z jednej strony to dobrze, bo masz motywację do rozwijania się, ale z drugiej strony jak można cieszyć się sobą, swoją sprawnością, wyglądem i młodością, kiedy ciągle coś ci nie pasuje?
W ten sposób niesamowicie łatwo można wpaść w obsesję. Pułapkę ładnego ciała. Dojść do momentu, w którym non stop jesteś na diecie, redukcji, przytyciu, czymkolwiek, co jest tylko etapem przejściowym, a nie celem. I teraz tylko jedno pytanie: kiedy masz zamiar być zadowolony z tego, jak wyglądasz?
TO CIĄGLE JESZCZE NIE TO
Mam wobec siebie wysokie wymagania. Spowodowały to chyba treningi – jak od najmłodszych lat rywalizujesz i pokonujesz kolejne bariery ze swoim ciałem, trudno nie mieć do siebie ambitnego podejścia. Zawsze zaczynam od najtrudniejszych wersji ćwiczeń. Macham ręką na programy dla początkujących.
I mam też duże wymagania, jeśli chodzi o mój wygląd.
Naszło mnie na ten wpis, kiedy czytałam komentarze pod TYM zdjęciem. Kilka osób napisało mi komplementy, a ja zaczęłam się zastanawiać, o co im chodzi. Czy nie widzą, że to dopiero początek pracy? W tym brzuchu można jeszcze dużo zmienić. Oczywiście, to dla mnie nie jest „teraz”. Ale czy kiedykolwiek będę miała poczucie, że już jest ok? Ja zdaję sobie sprawę, że miałam już w swoim życiu lepszy brzuch, więc ten jest dla mnie przeciętnym „osiągnięciem”.
Ale po tym wszystkim zdałam sobie też sprawę, że nie może tak być. Tak jak nie można ciągle czekać na lepsze czasy, tak nie można ciągle myśleć o tym, że później będzie lepiej, a wszystko co teraz, to stan przejściowy. Bo czasami dla siebie nigdy nie będziesz perfekcyjna.
Grunt to pamiętać, by odłożyć swoje nierealne wymagania na jedną stronę i doceniać to, co się już ma – bo łatwo można to stracić.