Gdyby ktoś kazał mi wymienić mojego najgorszego wroga, z moich ust padłoby tylko jedno słowo: słodycze. Kiedyś byłam od nich całkowicie uzależniona: bez problemu pochłaniałam jedną tabliczkę czekolady dziennie, zapychałam się słodkimi wafelkami i wsuwałam tak niewyobrażalne tony cukru, że nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie zamieniłam się w cukierniczkę.
Próbowałam też na różne sposoby ten mój apetyt na słodycze blokować – łykałam tabletki z chromem, jadłam więcej orzechów (bo podobno niedobór magnezu), robiłam różne czary mary i zapisywałam się do setki wyzwań, ale to nic nie dawało.
Słodycze dalej znajdywały drogę do mojego serca i sprawiały, że bolał mnie brzuch.
Wiecie, co jest najgorsze w jedzeniu nadmiernej ilości słodyczy? (Oprócz, oczywiście, kwestii zdrowotnych) Właśnie te wyrzuty sumienia po wszystkim. „Dlaczego to zjadłam?”, „nawet mi się nie chciało”, „żałuję…”. Obiecujemy sobie, że to ostatni raz i że następnym razem będzie już lepiej, po czym nadchodzi rano i wszystko zaczyna się od nowa. A my mamy podły humor, bo czujemy się źle z tym, że znów nie udało nam się trzymać swoich postanowień.
Pokonanie apetytu na słodycze jest po prostu trudne. Długo wzbraniałam się przed pisaniem takiego wpisu na blogu, bo uznałam, że w sieci jest mnóstwo artykułów na ten temat i moje pięć groszy nic tutaj nie doda. Tyle, że coraz więcej ludzi pisze do mnie z tym problemem, a ja dokładnie wiem, o czym mówią, bo jeszcze w liceum byłam na ich miejscu.
Na miejscu ludzi uzależnionych od cukru.
JAK OGRANICZYŁAM SŁODYCZE?
Uwierzcie mi, naprawdę próbowałam wszystkiego. Jadłam orzechy na potęgę, brałam tabletki z chromem, wykluczałam cukier ze swojej diety, robiłam różne inne dziwactwa, badałam się na cukrzycę, spisywałam, w jakich sytuacjach sięgam po słodkie… i wszystko kończyło się tak samo. Było fajnie przez trzy dni, a potem nadchodził pogrom w postaci rzucania się na słodkie rzeczy. Jak teraz sobie o tym pomyślę, to aż mi niedobrze 🙂
Tak naprawdę nie ma uniwersalnego środka na rzucenie słodyczy. Jednym pomoże to, innym tamto, najważniejsze to właśnie uświadomienie sobie, że musisz spróbować kilku rzeczy i dojść do swojego sposobu.
Dobra, to co mi pomogło?
1. Wyznaczenie „słodyczowych” dni
Zapomnijcie o kompletnym rzucaniu słodyczy od razu. Nie działa. Nie działał też u mnie jeden dzień w tygodniu, tzw. cheat day. Zadziałało dopiero ustalenie, że jem słodycze co drugi dzień. Jeden dzień to za mała przerwa, żebym rzucała się po niej na wszystko, co ma czekoladę, a jednocześnie wystarczająca na początek, żeby się odzwyczajać.
Po chyba dwóch miesiącach zaczęłam jeść słodycze co trzy dni. Potem co cztery. Teraz jem wtedy, kiedy mam na to ochotę, ale nad tym panuję i naprawdę rzadko zdarza mi się przesadzić.
2. Ustalenie limitu kalorii na słodycze
Ale ustalenie dni, w których mogę jeść słodycze to za mało – bo przecież wtedy mogłabym przez cały dzień zjadać tylko i wyłącznie słodkości! Dlatego określiłam też limit kaloryczny, który nie pozwalał mi na pochłonięcie dwóch czekolad. U mnie były to słodyczy do 290 kalorii. To jest np. duży Grzesiek albo 2,5 paska czekolady. Dzięki temu nie pochłaniałam wielkich ilości słodkiego, a jednocześnie byłam zadowolona z tego, że jem je w ogóle.
3. Wyznaczenie godziny zżerania słodyczy
Naukowo rzecz ujmując, najlepiej jeść słodycze rano, ale u mnie to wyglądało tak, że jak jadłam rano, to po południu znów mnie łapała ochota na coś pełnego cukru. Dlatego moja godzina jedzenia słodyczy to była 17 lub 18. Wtedy siadałam, bez wyrzutów sumienia otwierałam szafkę ze słodyczami i oddawałam się przyjemności. 🙂
4. Określenie limitu przesady
Mimo limitu kalorycznego warto też ustalić coś, co będzie dla nas limitem przesady. Staramy się go nie przekraczać. Dla mnie przesadą była cała tabliczka czekolady i tego się trzymam do tej pory – czułam się po niej źle, było mi niedobrze, poza tym taka porcja słodyczy na raz na pewno nie jest zdrowa ani korzystna dla organizmu. Każdy ustala limit przesady wg własnego uznania.
5. Koniecznie NIESŁODKIE śniadanie
Bardzo ważny punkt. U mnie zawsze było tak, że gdy jadłam słodkie śniadanie, w ciągu dnia miałam niesamowity apetyt na słodycze. Dlatego właśnie w Motywacyjnych Poniedziałkach (1, 2) nie widzicie już placków czy naleśników. One sprawiały, że mój organizm szalał, a ja zamieniałam się w słodyczowego potwora! Jem kanapki albo słone potrawy i jest spokój. Oczywiście, ta zasada nie dotyczy wszystkich – u mnie to tak działa.
6. Ruch
Po wykonanym treningu nie chce się „marnować” wysiłku na wafelka. Serio, nie opłaca się.
Sposoby, które sprawiają, że zapobiegam napadom:
Kiedy czuję, że zbliża się napad – to znaczy chęć na pochłanianie wielkiej ilości słodyczy – staram się robić kilka rzeczy, które mogą temu zapobiec:
1. Przygotowuję sobie ciepłą, słodką herbatę. Zazwyczaj słodzę herbatę tylko rano, ale w takich wypadkach piję jeden kubek też przy takich chwilach. Uwaga: na niektórych może to zadziałać odwrotnie – zjedzenie cukru przed napadem spowoduje jeszcze większą chęć na słodkie. Musicie sami sprawdzić, jak to u was wygląda
2. Szklanka wody z cytryną – gasi pragnienie i trochę zmniejsza chęć napadu.
3. Umycie zębów – miętowy aromat zmniejsza apetyt, więc może pomóc w takim przypadku.
4. Idę na trening i odciągam myśli od czekolady 🙂
CUKIER – NA CO ZAMIENIĆ?
Zacznijmy może od zamienników samego cukru:
Ksylitol – cukier brzozowy. Ma o połowę mniej kalorii i niski indeks glikemiczny, dzięki czemu nie podnosi poziomu cukru we krwi i nie sprzyja kolejnym napadom. Nadaje się zarówno do pieczenia, jak i do słodzenia. Oprócz tego, w przeciwieństwie do cukru, jest bakteriobójczy – a to akurat przyda się prawie każdemu z nas. Ma też charakter zasadowy. To jest mój ulubiony wybór. Najtaniej ksylitol można zamówić przez internet – ja zamówiłam od razu sześć kilogramów.
Miód – wiadomo. Ma więcej kalorii niż cukier, ale jest po prostu zdrowszą, alternatywną opcją.
Stewia- naturalny słodzik, bardzo słodki i posiadający prawie zerową ilość kalorii. Zawiera witaminy z grupy B oraz minerały. Najlepiej spożywać tylko brązowe i zielone proszki lub ekstrakty z liści stewii – te bez koloru lub białe są pozbawione cennych składników odżywczych.
Syrop klonowy – bardzo popularny w Stanach i niesamowicie słodki, a przy tym mniej kaloryczny niż cukier. Zawiera sole mineralne i witaminy z grupy B.
Uwaga – fruktoza czy brązowy cukier wcale nie jest lepsza od zwykłego cukru. Tak samo podnosi poziom cukru we krwi i wzmaga naszą ochotę na słodkie. Zajadanie ochoty na słodkie dużą ilością owoców (które zawierają fruktozę) trochę mija się z celem.
Zdrowe zamienniki słodyczy:
Wszelkiego rodzaju ciasta, placki, torty oparte o warzywa, owoce i słodzone np. ksylitolem. Przykładowe przepisy:
Chlebek bananowy (zastąpcie cukier w przepisie jakimś zamiennikiem)
Co jeszcze można zjeść zamiast słodyczy?
– kawałki jabłka lub banana z cienką warstwą masła orzechowego,
– galaretkę owocową z mrożonymi owocami (truskawki, porzeczki, maliny, jagody)
– owoce (np. truskawki) maczane w gorzkiej czekoladzie z dużą ilością kakao
– batoniki musli własnej roboty
– lody owocowe lub koktajle własnej roboty (przepis na lody na pewno kiedyś wyląduje na blogu)
NAJWAŻNIEJSZE
Najważniejsze w tym wszystkim jest stawianie małych kroków i dopasowanie sposobu rzucania słodyczy do własnego organizmu. U jednych działa rzucanie wszystkiego od razu, u innych – metoda małych kroków. 🙂
Nie dajmy się też zwariować – od wafelka raz na jakiś czas nic ci się nie stanie. 🙂
Raz na jakiś czas, mnie niestety nachodzi taka chwila (osłabienia, desperacji, chcicy?), kiedy to „muszę” NAŻREĆ SIĘ słodyczy. Nażreć, a potem bardzo żałować, odpokutowywać oraz płakać nad wagą i sobą. Żeby tego uniknąć zażywam ruchu. Spacer, przebieżka nie działają. Muszę się porządnie zmęczyć tak, aby zapomnieć o słodyczach, a nawet pobyć się chęci zjedzenia czegokolwiek po takim treningu. Myślę, że poskromienie apetytu na słodycze, to tylko kwestia tego, co siedzi w naszej głowie. Ktoś kto na co dzień dba o siebie, rusza się i nie przejada, po zjedzeniu czekoladki „na sen” o godzinie 22 nie będzie miał nigdy ani wyrzutów sumienia, ani skoków na wadze. Dobry patent – nie mieć w mieszkaniu/domu słodyczy „na zapas”. Może wycieczka do sklepu po ich zapas zniweluje atak napadu?
Mnie w moich najgorszych czasach słodyczoholizmu by nie powstrzymała wyprawa do sklepu. Jeszcze się sobie człowiek tłumaczył,ze spali kilka kalorii wiec może pożreć tabliczkę czy batona (:
A teraz leży nieprzyzwoita ilość czekolady mlecznej i czeka aż ja rozdam znów na wykładach czy na dzien dziecka czy w ramach podziękowania
Mnie tylko martwi propagowanie „wyrzutów sumienia”, grzeszenia czy wstydu przy dobiciu do limitów.Po prostu wszędzie. Dla mnie to błędne koło z ktorym powinnyśmy (my wszystkie baby) zerwać. Mężczyźni po prostu po zjedzeniu poleca pobiegać. My przeżywamy. Facet powie- no okay przesadzam,pora sie ogarnac. Kobieta zarywa całe zdrowe odżywianie,bo sie naczyta w gazetkach jak to powinna pokutować za batonika…brrr
Odkąd pozbyłam się wyrzutów sumienia i sposobu myślenia”to grzech jedzeniowy”, „nie wolno mi” na rzecz mogę X,Y,Z juz nie mam problemu. Wszystko jest kwestia psychiki tak naprawde. I określenia problemu.
No i regularne jedzenie – ja zajadałam braki kalorie słodyczami w okolicy wieczora.
P.S. A jesli ktos jak ja musi zjesc czasami śniadanie na słodko – polecam wysokobiałkowe syte śniadania- inaczej jak pisze Marta-klapa będzie:(
Cholera, zwróciłaś na coś ważnego uwagę. Ja w tym punkcie o limicie nie chciałam tego tak sformułować, że musimy się wstydzić! Nie wiem, gdzie miałam głowę. Jak najbardziej też nie jestem za zadręczaniem się, mam nadzieję, że to widać w innych wpisach….
Poprawiłam już 🙂
I też się zgadzam, że to kwestia psychiki. Ludzie też wmawiają sobie, że koniecznie MUSZĄ coś zjeść. Jak przestałam mieć spinę (po tych rzeczach, które wprowadziłam i o których piszę w notce) to mi przeszło. 🙂
A ja polecam nice cream – lody z bananów – coś niesamowitego. Zabije każde pragnienie na słodycze, zdrowe, czyste i PRZEPYSZNE. : )
Ja swoje posypuję płatkami kokosa albo migdałów.
Powiem Ci szczerze od serca Marta, że wolę czytać Twoje posty niż szukać na ten sam temat informacji w internecie. Ty jesteś taka jak my, czytelnicy, można się z Tobą uosabiać, a tym samym wszystko co przekazujesz trafia głębiej. Trafia tam, gdzie trzeba i daje szpilkę do działania. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.
Ja niestety jestem uzależniona. W prawdzie mocno się ostatnio ograniczyłam, ale tak jak dla Ciebie, cała tabliczka czekolady, to nie był problem.
Przez ostatnie 2 tygodnie miałam fazę na batoniki Kinder, więc paczka dziennie (ta mała) to była norma. Hanuta… Nie wiem, czy macie w Polsce, to jest coś, co kocham najbardziej. I wiele innych dobroci…
I tak jak Ty, tak teraz ja, codziennie mówię sobie, że od jutra dość. Miałam okres, że utrzymałam efekt na miesiąc, niestety pewnego dnia na coś się skusiłam i klapa.
Spróbuję Twojego sposobu na stopniowe odstawienie CUKRU.
A nóż mi się uda?
PS. Pisz o wszystkim, co Ci przychodzi do głowy, choćby artykułów na ten temat było tysiące. Chętniej przeczytam ulubioną blogerkę niż jakąś tam pani doktor X.
Co do tego słodkiego śniadania to nie zawsze tak działa. Ja np. jak zjem słodkie śniadanie, owsiankę, placki czy coś tego typu, to w ciągu dnia już nie mam ochoty na słodkie i go zazwyczaj nie jem. Myślę, że te sposoby każdy powinien dobrać pod siebie. Każdy jest inny. Niemniej jednak bardzo przydatne informacje 🙂
Ja właśnie gdy jem słodkie śniadanie ( owsianka, owoce i bakalie) to nie mam już później ochoty na słodkie;P Ogólnie to nie przepadam za czekoladą, bardziej lubię wafelki, ciastka owsiane, herbatniki.. Kiedyś też bardzo dużo jadłam słodycze, teraz jem co parę dni i jest to bardziej przekąska, a nie najedzenie się do syta. Mi w sumie pomogło chodzenie do sklepu zaraz po obiedzie/posiłku większym, wtedy nie kupuję nic słodkiego nigdy, gdy idę na głodnego zawsze coś wrzucę do koszyka małego- słodkiego.
W czasie Wielkiego Postu postanowiłam sobie, że nie będę jeść słodyczy. Im dłużej to postanowienie trwało tym więcej zaczęłam się zastanawiać, czym te słodycze są 🙂 Oczywiście postanowienie wykluczało wszelkie kupne batoniki (tylko, że je i tak jem niezwykle rzadko i marna była to próba ćwiczenia silnej woli), ciastka itp. Jedna z koleżanek stwierdziła, że herbatniki to w sumie nie słodycze, druga, że chipsy to właściwie słodycze (chociaż słone). Ja doszłam do wniosku, że domowej roboty ciasta, to chyba jednak też słodycze, więc ich też nie jadłam. Ale jednak naleśniki z jabłkami i cynamonem czy syropem klonowym jadłam, a przecież też słodkie 😀 to samo tyczy się owsianki, musli itp. Pełno wątpliwości 😉 Więc chyba nie jest tak, że nie można jeść słodyczy i niepotrzebne są te wyrzuty sumienia. Chodzi o to, by nie objadać się codziennie toną batoników ze sklepu 🙂 Już od jakiegoś czasu wolę sobie w weekend upiec ciasto, i wystarczy (a jest o niebo lepsze i wiem przynajmniej co w nim jest :D). I chyba w tym tkwi problem: wystrzegamy się wszystkiego co słodkie, zamiast zamienić niezdrowe słodycze na te zdrowe 🙂 I nie zapominać o ruchu.
U mnie zupełnie na odwrót – słodkie śniadania hamują mój apetyt na słodycze w ciągu dnia. Oczywiście te śniadania to różne zdrowe słodkie zamienniki – owsianki, kasze na słodko, słodkie omlety, zapiekane owsianki, kasza manna, a nawet ciasto np. z kaszy jaglanej. 🙂 Miałam kiedyś tak jak ty: przyjęło się u mnie w rodzinie nazywać mnie słodką dupą 😀 dziś im kopary ze zdziwienia opadają 🙂
na mnie najlepiej działa ruch i właśnie słodkie śniadania – np. krem z awokado, banana i kakao – i w ogóle nie ciągnie mnie do słodyczy 😛
to pierwsze zdjęcie z pralinkami jest tak brzydkie, że skutecznie zniechęca do jedzenia słodyczy 😀 serio, nawet nie wiedziałam że jest gdzieś po prostu brzydkie zdjęcie słodkości.
to dobrze 😀 O to mi chodziło!
Post idealnie dla mnie 🙂 walczę z tym..
Nie wiem, co jest gorsze: to, że jem mnóstwo słodyczy, czy to, że absolutnie nie mam wyrzutów sumienia… Może dlatego, że niby zdaję sobie sprawę z negatywnych skutków, ale nie widzę ich bezpośrednio (moja waga utrzymuje się od wielu lat na tym samym poziomie, przy bardzo umiarkowanym wysiłku fizycznym). Jestem chodzącą cukierniczką i rzucić nie będzie łatwo, ale myślę, że porady z tego wpisu okażą się przydatne 🙂
A ja mam tak, że jak zaczne to nie moge przestać, nie dam rady zjesc tylko jednego paska czekolady, od razu musze całą, albo batona tylko połówke ,bo kusi mnie do takiego stopnia, ze sie poddaje…. dlatego moj sposób – nie zaczynać jesć, bić się sama z sobą, z zachciankami, wmawiać sobie ,ze tego nie lubicie, że dzięki temu bliżej do celu pieknej figury! Od 15 lutego zjadłam 4 kawałki tortu urodzinowych znajomych , na wielkanoc sobie pozwoliłam i zjadłam wafle i po kawałku każdego z 5 babcinych ciast, a na urodziny kawałek mojego tortu, ktory robiła mama. Mimo tego wszystkiego schudłam 6kg i na ten moment jak mam zjeść coś ponad moje kalorie to wole zdecydoanie owoce, maliny truskawki , borówki niż słodycze!
U mnie na zapobieganie napadom niepohamowanego obżarstwa słodyczami wpłynęły węglowodany. Odkad stosuję dietę wysokowęglowodanowa i niskotłuszczowa zarazem (HCLF), to nie mam ochoty na słodkie i tracę na wadze 🙂
Kochana,
artykuł jest świetny. Szczerze mówiąc, najbardziej szczery z wszystkich, które czytałam na temat słodyczy. W tych artykułach zdanie „uwierz mi, ja też tak miałem, ale dzięki tym sposobom pozbędziesz się chęci na słodycze” było dla mnie sztuczne. A tutaj – jak kartka z pamiętnika 🙂 Dużo odniesień do tego, co faktycznie się z nami dzieje, kiedy nie mamy silnej woli i mnóstwo sposobów na zniwelowanie tej okropnej czekoladowej chęci. A dodatkowo zdrowe zamienniki! Drukuję i przyklejam do ściany 🙂
Serdecznie dziękuję,
Martyna
U mnie pół biedy ze słodyczami, czekoladę jem tylko gorzką, a raz na parę dni wsunę pączka czy jakiegoś mini batonika typu kinder country, u mnie najgorzej jak chce mi się chipsów albo paluszków serowo-cebulowych, nie ma zmiłuj :<
Ja polecam gorzką czekoladę. Jest smaczniejsza od mlecznej i zawsze mniej jej zjadamy jednorazowo.. Oczywiście od czasu do czasu.
Ja tak zawsze miałam ze jeśli już sięgałam po słodycze to potem leciała lawina słodkości. Wiec wykluczylam je całkowicie i gdy ewentualnie miałam ochotę na coś słodkiego to jadłam pare daktyli lub suszonych moreli 🙂 pomysł z galaretka tez polecam z doświadczenia 🙂
Marta! Tekst w punkt! Czytając Twoje artykuły mam wrażenie, że właśnie teraz (właśnie w tym czasie) potrzebowałam takiej motywacji, takiego kopa, informacji etc. I z każdym kolejnym dziwię się, że to wrażenie nie ustaje! Podoba mi się, że podchodzisz do zdrowego żywienia na luzie i z rozsądkiem i kiedy czuję, że wariuję na punkcie diety wchodzę tu i przypominam sobie o radości z aktywnego trybu życia. Tekst ze słodyczami również bardzo trafiony – mam z tym spory problem. Jak już zacznę to nie mogę przestać. Niestety zdarza mi się w chwili „napadu” nawet desperacko wyjść z domu do sklepu po dawkę słodyczy. Do tej pory udało mi się zrzucić ok 20 kg. Chciałabym jeszcze 10kg się pozbyć i wyrzeźbić nogi i brzuch więc nie mogę poprzestać 🙂 Dziękuje Ci za motywację <3
Jak ja dobrze znam to uzależnienie od cukru… kiedyś cała tabliczka czekolady, 3 wafelki czy ogromne lody – bez problemu. Mogłam pochłaniać bez reszty. Gdy przechodziłam na fit życie właśnie słodycze były tym na czym się potykałam. Mogłam nie tknąć przez 2 miesiące pizzy czy kebaba, ale czekolady? Nie ma mowy.
Na początku stwierdziłam, że nie ma co rzucać wszystkiego od razu. Zamieniłam zwykły cukier na stewie.
Potem zauważyłam pewną zależność, im dłużej udawało mi się powstrzymać od jedzenia słodyczy tym ochota na nie była mniejsza, a jak już pozwoliłam sobie na coś to zadowalałam się znacznie mniejszą porcją – normalnie jak na detoksie.
Dodatkowo moim substytutem słodyczy stały się słodkie śniadania – inaczej niż u Ciebie. Po oczyszczeniu się z cukru, słodkie śniadania w zupełności wystarczają mi w zaspokojeniu ochoty na coś słodkiego. Teraz bez mrugnięcia okiem mogę przejść przez alejkę ze słodyczami w sklepie.
Teraz doszłam już do takiego poziomu, że kupne słodycze są dla mnie zwyczajnie za słodkie, po jednym kęsie nie dobrze mi od nadmiaru cukry. Da się? No da się! 🙂
Moim zdaniem najważniejsze jest zachowaniu umiaru i zdrowego rozsądku (tak jak napisałaś w ostatnim zdaniu ,,nie dajmy się też zwariować’’. Nie można popadać w skrajność. Uważam, że złotym środkiem jest połączenie słodyczy z wysiłkiem fizycznym. Stosuje taką metodę i jestem zadowolony. W ciągu dnia podjadam sobie różne cukierki (zwłaszcza z Fabryki Cukierków ,,Pszczółka’’, bo mają duży wybór), a później idę na basen
Najlepiej pozbyć się przyzwyczajeń, bo przecież najczęściej sięgamy po słodycze z nałogu, żeby np. dziabnąć coś słodkiego po obiedzie, a nie dlatego, że jesteśmy głodni!! Dobrze też przerzucić się na pieczenie zdrowych zamienników, ja robię często ciasteczka z płatków owsianych, bakalii i bananów. A jak mi się nie chce piec to kupuję coś „na ząb”, ale sprawdzam skład, ostatnio skusiły mnie batoniki Oho, bo białkowe smakują jak blok czekoladowy <3 Tylko że wiadomo, wszystko w odpowiedniej ilości, bo wszystko w dużej ilości tuczy!!!!
Owoce powodują, że mam większą ochotę na słodkie? W moim przypadku ogromna bzdura, zjem 5 daktyli i jestem już tak przesłodzona, że moja słodyczowa chcica znika bez śladu, generalnie owoce powodują, że nie mam ochoty już na słodycze 😀
To, że Ty tak masz, nie znaczy, że ogólnie to bzdura 🙂 Owoce podnoszą dość mocno poziom cukru we krwi i może nastąpić potem szybki spadek, który spowoduje chęć na słodkie. 🙂
#rzucamysłodyczezMarta