Na pewno kiedyś was to spotkało. Miało skończyć się na jednym kawałku ciasta– skończyło się na siedmiu, miało być jedno piwo – wyszło pięć, miał być jeden chips, tylko na spróbowanie, a zanim się zorientowaliście, w brzuchu wylądowały dwie paczki. Każdemu z nas zdarza się co jakiś czas zjeść zdecydowanie zbyt dużo – ale jak sobie poradzić z uczuciem „po”?
Oczywiście raczej nie chodzi mi tu o jakąś sporadyczną dokładkę obiadu czy deseru, ale coś, co wiele osób nazywa po prostu „napadem”. Chodzi o moment, w którym kompletnie tracimy kontrolę nad ilością spożywanego jedzenia, zwłaszcza zaś, kiedy jesteśmy na diecie lub próbujemy jeść zdrowo. Pod wpływem używek (np. alkoholu) lub po prostu wydawałoby się, że bez powodu, rzucamy się na jedzenie, pochłaniając jego bardzo dużą ilość. Często też te posiłki są bardzo niezdrowe.
Dlaczego występują „napady”?
Powodów może być kilka:
- Źle zbilansowana dieta. Czasami, kiedy brakuje nam jakiegoś składnika, czujemy większy apetyt na coś słodkiego czy słonego. Warto przyglądać się temu co jemy, prowadząc dziennik żywieniowy – aby to robić, wcale nie musimy się odchudzać, czy liczyć kalorii, po prostu dobrze jest mieć świadomość, jak tak naprawdę wygląda nasz codzienny jadłospis.
- Rygorystyczna dieta. Napady występują często przy dietach odchudzających. Jedząc za mało kalorii robimy swojemu organizmowi głodówkę. Prędzej czy później nasza psychika „pęka” i wtedy w ciągu godziny potrafimy być jak worek bez dna.. Warto wyliczyć sobie swoje dzienne zapotrzebowanie kaloryczne i odjąć od tego małą wartość – max. 500 kcal. Tyle wystarczy, żeby schudnąć, zwłaszcza, jeśli dbamy o to, aby posiłki były zdrowe. Należy też pamiętać o tym, aby dieta była zróżnicowana – wtedy taki „napad” nie grozi nam aż tak bardzo.
- Używki. Zwłaszcza alkohol. Pobudza apetyt i zmniejsza naszą silną wolę. To właśnie po alkoholu zamawiamy pizzę, idziemy do Maca na pięć hamburgerów albo z lubością zjadamy wielkiego kebaba. Pół biedy, jeśli pijemy w miarę rzadko – „napad” raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodzi, ale jeśli robimy to częściej, może być po prostu szkodliwy dla naszego organizmu. Nie mówiąc już o tym, że na pewno spowoduje przyrost tkanki tłuszczowej.
To tylko kilka powodów, z powodu których mogą u nas występować napady obżarstwa. Jeżeli zdarza wam się to raz na jakiś czas – np. na świętach czy z jakiejś innej okazji – nie martwcie się, to całkowicie normalne.
Gorzej, jeśli napady zdarzają się przynajmniej raz na 1,5 tygodnia – warto wtedy zwrócić uwagę na swój jadłospis i zastanowić się, czy na pewno wszystko jest w porządku.
O tym, jak napadom zapobiegać, spróbuję napisać w osobnym wpisie – dziś zajmiemy się tym co robić, kiedy już jest po fakcie.
Co robić po napadzie obżarstwa?
1. Przestań o tym myśleć
Rozpaczanie i płakanie nad sobą nic nie da oprócz tego, że będziesz czuł się jeszcze gorzej i na dodatek od płaczu rozboli cię głowa. Stało się. Zjadło się za dużo, teraz trzeba zrobić coś, żeby trochę załagodzić konsekwencje. Zamiast smucić się – zacznij działać! Im więcej zrobisz, tym mniejsze będą szkody. Nie można cofnąć czasu, więc uśmiech na buzię i do dzieła:
2. Napij się wodą z cytryną.
Szklanka ciepłej wody z cytryną wspomaga pracę wątroby. Odkwasza też organizm, co jest ważne, bo zazwyczaj przy napadach jemy właśnie produkty zakwaszające – jak np. cukier. Zawarte w cytrynie flawonoidy pomagają w trawieniu. Dostarczamy też organizmowi dawkę witaminy C. Same korzyści, a to przecież tylko jedna szklanka. 🙂 Poza tym, taki napój da ci kopa energii, co przyda się wszystkim, którzy po jedzeniu czują się ospali.
3. Wypij miętę lub herbatę z kopru
Wspomagają trawienie. Szybciej poczujesz ulgę.
4. Zadbaj o ruch.
Ja wiem. Wydęty brzuch i ociężałość sprawia, że nie chce ci się kiwnąć nawet palcem. Odczekaj dwie godziny po posiłku i idź na krótką przebieżkę, włącz filmik z ćwiczeniami albo skorzystaj z jakiegoś zestawu. Nie musisz wcale go konczyć. Obiecaj sobie, że będziesz się ruszał tylko przez pierwsze piętnaście minut – zobaczysz, że sam będziesz chciał dociągnąć trening do końca. Jeśli jednak mimo tego po piętnastu minutach dalej będziesz czuł, że nie chcesz ćwiczyć – wtedy odpuść. Przynajmniej przez chwilę się poruszałeś, a to już coś.
5. Wypij przed snem siemię lniane.
Ukoi bolący brzuch, pomoże też rano pozbyć się tego, co zjedliśmy. Siemię w ogóle jest świetnym „wynalazkiem” – reguluje pracę układu trawiennego, pomaga w przypadku chorego i bolącego żołądka.
6. Niech następne posiłki będą lekkie
Najlepiej złożone ze świeżych warzyw bez skórek i porcji białka. Jeżeli dbasz o linię – utnij w nich węglowodany. Zadbaj, żeby posiłki do końca dnia były już w miarę lekkie i lekkostrawne – o diecie lekkostrawnej pisałam tutaj.
Tego nigdy nie rób
Wybij sobie z głowy robienie głodówek po „napadzie”. To nie przyniesie żadnych korzyści i może doprowadzić do zaburzeń odżywiania takich jak bulimia. Lepiej zjeść lekko, ale w normalnych ilościach, niż nie jeść już nic do końca dnia, bo przecież miało się napad. To nie jest zdrowe!
Jeżeli napady zdarzają ci się często i wydaje ci się, że nie występują one z powodów, które wymieniłam na początku wpisu, spróbuj zastanowić się, czy nie działa tu jakiś czynnik psychologiczny – może zajadasz stres albo złe samopoczucie?
Nigdy nie prowokuj wymiotów po napadzie, nie bierz tabletek przeczyszczających, nie głodź się i nie rób morderczego treningu. To nic nie da, a tylko pogorszy twoje zdrowie. Powtarzanie takich zachowań może prowadzić do zaburzeń odżywiania. Bądź rozsądny.
A czy wam zdarzają się napady? Jeśli tak, jak sobie z nimi radzicie?
Mnie zdarzają się napady raz na dwa tygodnie, gdy jestem na zjeździe w szkole. Automat z przekąskami kusi, a że z reguły mam do dyspozycji kanapkę, jakiś jogurt, czasem jabłko to zawsze się skuszę na jakieś paluszki czy orzeszki albo batonika. Ale to jeszcze nie koniec świata 🙂
Dzisiaj mi się zdarzył :/ miałam ochotę o muffinke a jakoś wyszło ze kupilam dużą strucle bo nie było nic innego no i oczywiście zjadłam ją całą. To było zamiast obiadu o 14 czy 15 a do teraz się pełna czuję, jedynie garść orzechów zjadłam.
Mi zdarza się przejeść tylko w święta 🙂 Na szczęście nie mam takich napadów, czasem tylko przed „tymi dniami” mogłabym jeść i jeść i jeść, ale wiem że muszę się ograniczać 🙂
W moim przypadku najczęściej zdarza się to po prostu z nudów, albo kiedy oglądam czy czytam. Najgorsze jest to, że gdy nie zjem czegoś słodkiego to nie mogę się skupić i ciągle myślę o jedzeniu, a jak zacznę, to nie skończy się na jednej kostce czekolady :/ próbuję z tym walczyć, ale jest ciężko…
Miewam, ale sporadycznie…nie robię z tego sensacji i zaraz wracam na dobrą drogę;)
Mi najbardziej pomogło planowanie posiłków – kiedy wiem, co mam zjeść i kiedy, lepiej się odżywiam.
Coraz lepiej idzie mi opanowywanie się, jeśli chodzi o jedzenie niezdrowej żywności – nieustannie w głowie tłucze mi się zdanie „pozwalaj sobie na przyjemności, ale w umiarze”. Jeśli już zdarzy mi się „napad” staram się za wszelką cenę uspokoić i nie panikować, zaparzyć herbatę, ukoić się myślą, że dzisiaj już ćwiczyłam/będę ćwiczyć i, trudno, poszło to na marne, ale przynajmniej w jakiś tam sposób się wyzerowało 😉 Postaram się skorzystać z kilku Twoich sposób, na pewno okażą się przydatne!
Świetny wpis :* Polecam również herbatę czerwoną. I koniecznie nie robić głodówek „dzień po” napadzie, bo spowolnimy metabolizm na tyle, że jedzenie z napadu będzie zalegało w nas dłużej, niż po zjedzeniu lekkiego śniadania na drugi dzień.
Świetny wpis i W PUNKT do mojej wczorajszej „przygody”. Od początku roku lepiej, bądź gorzej, ale wprowadziłam „fit życie” w swoje życie. Od dłuższego czasu również ćwiczę, od niedawna na siłowni. Efekty zaczęły być widoczne, słyszę od ludzi, że schudłam i czuję się z tym świetnie! Wczoraj po pierwszych zajęciach z indoor cycling, gdzie się spociłam, zmęczyłam, było doskonale – wpadkowałam w siebie gruszkowy cydr i pakę chrupek. Bo byłam głodna, było późno i żadnego sklepu z serkiem wiejskim czy twarożkiem już nie dorwałam. Najgorzej. Ale no cóż, trudno, dzisiaj pobiegam za karę na bieżni i oczywiście standardowy trening. : ) nie ma co rozpaczać, trzeba wskoczyć w obuw sportowy i pomęczyć się jeszcze trochę!
Świetny wpis, nie wiele osób potrafi sobie radzić z takimi napadami nieważne czy z powstrzymaniem czy z efektami po. Dobrze, że poruszasz temat głodówki i zaburzeń odżywiania, które mogą się nieopatrznie wkraść kiedy ktoś zbyt restrykcyjnie się odchudza.
Znam to bardzo dobrze. Czasem jak mnie dopadnie to nie mam hamulców i jem i jem. Tyle dobrze, że z natury jestem szczupła i nie ważne ile bym jadła to tak jestem chudziutka i nic nie tyje nawet jak bym chciała (mam trochę niedowagę)
A jeszcze mam takie pytanie. Ostatnio zaczęłam jeść zdrowiej, mniej smażonego, żadnych fast foodów, więcej warzyw, owoców, sałatek itd. ale występuje takie zjawisko, że zjem coś i za chwilę jestem znowu głodna.
I może to byc dlatego, że nie wrzucam w siebie tych wszystkich zapyachaczy, mój organizm nie jest do tego przyzwyczajony i szybciej odczuwam głód? Minie mi to? 🙂
bardzo trafne porady 🙂 też czasami zdarzają mi się małe napady, zwłaszcza przed miesiączką 🙁 ale że kiedyś chorowałam na bulimie i mam wiele smutnych wspomnieć, takimi małymi za bardzo się nimi nie przejmuję 🙂
ja akurat nie mam z nimi problemu, ale dla osób, które rzeczywiście go mają, wpis bardzo przydatny 🙂
Ja mam taki problem, że nie potrafię oderwać się od jedzenia popołudniu. Wtedy mój żołądek nie ma dna 🙁 Jedzenie jest dla mnie atrakcją i nie wiem jak to powstrzymać :/
ja na szczęście nie mam już z tym problemu, miałam tak, że po pracy i wieczorem ciągnęło mnie do jedzenia niezdrowych rzeczy, ale znalazłam swój sposób- jem te przykazaniowe, regularne 5 posiłków dziennie z regularnymi przerwami (mam ustawione przypominajki w telefonie) i odkąd tak robię napady na lodówkę zniknęły 🙂
zdarzają się, ale ostatnio utrzymuję je na wodzy 😉 zastanawiałam sie czy takie napady to też nie są zaburzenia odżywiania i Internet poinformował mnie że istnieje coś takiego jak kompulsywne objadanie
Dla mnie najgorzej jest zapanować nad sobą przed/podczas okresu. Jest to moment, kiedy mam wzmożony apetyt na słodycze, woda się zatrzymuje w organizmie… waga rośnie a ja puchnę. Bardzo ciężkie chwile do wytrzymania. :/
Mi zdarzają się bardzo często, nawet kilka razy w tygodniu…:( Walczę od kilku miesięcy, czekam z niecierpliwością na post o zapobieganiu. Pozdrawiam…
Dziewczyny, pamiętajcie, że czasami to nie tylko kwestia diety i zdrowego trybu życia. Często zdarza się tak, że stres i przepracowanie składają się na załamania psychiczne a do tego osłabiony organizm niestety łapie różne choroby. Stąd, bardzo ważne są jednak też badania związane z układem hormonalnym i immunologicznym. Warto pójść do endokrynologa czy ginekologa.
mysle ze napady zdarzaja sie kazdemu 🙂 pamientajmy ze batonik w ciagu dnia to nic zlego , polecam zaczac liczyc kalorie i zawsze mozna bedzie gdzies wcisnac cos slodkiego 🙂 a po napadzie zawsze mozna obciac troszke oczywiscie nie robic glodówki bo to glupota a na nastepny dzien wiecej aktywnosci fizycznej i bedzie dobrze . pozdrawiam
Od miesiaca jestem na iecie dzisiaj przed sama kolacja miałam napad zjadłam bakalie, zle sie teraz z tym czuje zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jakbym napuchła
Ana, nic ci nie będzie. Nie da się przytyć w jeden dzień 🙂 Głowa do góry 🙂
jeeej, niestety mi się taki „napad” zdarzył już 3 raz w tym tygodniu ;-( w czwartek miałam imprezę firmową, na której jadłam rzeczy zakazane, piątek była dieta, w sobotę impreza i znowu jedzenie zarówno słodyczy, jak i chleba, wczoraj dieta, a dziś popłynęłam normalnie jak cham! Zarówno bułka, jak i mnóstwo ciastek i cukierków… Co z tego, że w czwartek po tym „napadzie” pojechałam na dwie godziny na rower, a potem poszłam z kijami nordic walking na półtorej godziny i już więcej nie jadłam, a dziś po tym „napadzie” też pojechałam na rowerze (50min jazdy) na basen, gdzie miałam aquarobic (45min) i wróciłam także rowerem (50min.), a z kolei przed tym napadem byłam na nordic walkingu dwie godziny, kiedy i tak już czuję, że tyję. Czuję się zapuchnięta i normalnie gruba. Zaprzepaściłam wszystko… Czy jest to realne, że jeśli przyjęłam ze słodyczy powiedzmy 1000kalorii, a potem przez resztę dnia trenowałam to spaliłam to co zjadłam i nie przytyję?
przeczytałam do punktu 2 i zrezygnowałam…
1. zawarty w cytrynie kwas zakwasza organizm
2. cukier neutralizuje odczyn kwaśny (produktami zakwaszającymi jest np. mięso)
3. na flawonoidy w cytrynie bym raczej nie liczyła, ponieważ nie jest ona w nie bogata
Dalej bałam się czytać, pozdrawiam 🙂
Co za bzury piszesz Magdo! Cytra NIE ZAKWASZA! A cukier i owszem, bardzo zakwasza i nic nie neutralizuje. Podszkol się, i to sporo. Pozdrawiam i życzę zmian w myśleniu.
Właśnie zjadłam tabliczke czekolady. To już 2 napad w tym tygodniu, wcześniej były to słone rzeczy, chyba poprostu muszę usunąć z domu słodycze
Szczerze mówiąc, to jedna z dosyć podstawowych rzeczy i dosyć działa. Kreatywność, jakkolwiek jest czymś raczej pozytywnym, to tutaj może jednak czasami być zwodnicza. Ja wymyślałam całą masę zastępników, jak nie miałam pod ręką tej „tabliczki czekolady”, czymkolwiek by ona nie była.
Post i rady jak najbardziej pomocne , ale co zrobić gdy mój napad trwa ponad miesiąc ?
Dzień w dzień 🙁 🙁
Aktualnie jestem po wpierdzieleniu prawie 3 tyś kcal 🙂
możesz napisać scarlet3366@o2.pl
mial być fast 48h, wyszło 26h bo kupili mi wrapa, leżał sobie pare godzin i w końcu odgrzałam i zjadłam… a taki wege wrap jeden to aż 595kcal… zjadłabym mimo wszystko coś jeszcze ale się powstrzymałam, boli mnie, ile kcal w tym jednym produkcie było. Woda z cytryna godzine później, bez czytania posta, właśnie idę po koperek i miętę do szklarni, co z tego ze jest 3 w nocy. Rano zrobię sobie warzyw mrożonych i 2 podejście we wtorek. Życzcie mi powodzenia w spalaniu tego jutro ://