Wszyscy już wiemy, że cała Polska ćwiczy. Ćwiczą studentki, licealistki i młode mamy, pragnące odzyskać brzuch sprzed ciąży. Po ścieżkach biegowych zasuwają panie po czterdziestce i kasjerki z warzywniaka po pięćdziesiątce. Co więcej, masz dziwne podejrzenia, że nawet twoja babcia zaczęła robić brzuszki, bo pewnego dnia zauważasz u niej sześciopak.
A potem, nagle, ktoś mówi jakąś totalną głupotę i wszyscy mu wierzą. Że po ćwiczeniach na siłowni będziemy wyglądać jak Pudzian, albo że jeśli będziemy ćwiczyć przez dwie minuty dziennie, to możemy wpierdzielać połowę lodówki i dalej będziemy szczupłe.
SIŁOWNIA? DOBRA, ALE BEZ CIĘŻARÓW
To jest hit, który jeszcze półtora roku krążył w internecie w trochę innej formie. Wtedy kobiety myślały, że ćwicząc na siłowni, zaczną być umięśnione jak Hulk, a ich wąskie spodnie będą pękać w szwach na udach – oczywiście, z powodu tak wielkich mięśni. Powoli udało się wybić z głowy tę bzdurę większości dziewczyn, więc teraz wszystkie hurtowo uczęszczają na siłownię i nawet inwestują – szacunek, naprawdę – w karnet na dłuższy okres czasu. Jest tylko jedna rzecz, której panie dalej unikają jak diabeł wody święconej:
Ciężary. I hantle. Szczerze mówiąc, to unikają jakiegokolwiek dźwigania. Czemu? Bo boją się, że przez to staną się masywne. Za każdym razem, jak to słyszę, nie wiem czy zacząć się śmiać, czy usiąść przy biurku i walnąć w nie głową. Nie wiem, skąd się biorą takie mity i nie mam najmniejszego pojęcia, kto i kiedy to zapoczątkował, ale musiał być niezłym dowcipnisiem.
Czasami piszą do mnie dziewczyny pytając, czy robiąc zestawy z mojego bloga nie przybędzie im mięśni, bo tego by nie chciały. Możecie zapomnieć o wielkiej muskulaturze. Moje ćwiczonka wtedy nie wystarczą.
Po pierwsze: kobiece ciało wcale nie jest przyzwyczajone czy też przystosowane do nabierania masy mięśniowej. Wcale nie jest nam tak łatwo sprawić, by nasze mięśnie były widoczne. Nie jesteśmy w stanie mieć aż tak wytrenowanego ciała jak mężczyźni. Zwłaszcza, jeśli jesteśmy zwykłymi dziewczynami, które przychodzą na siłownię dwa-trzy razy w tygodniu. Nie mówiąc już o tym, że panie raczej muszą wspomagać się odżywkami, żeby ten przyrost masy był naprawdę, NAPRAWDĘ bardzo widoczny (mówię tu o fitnesskach).
Po drugie: osiem lat trenowałam lekką atletykę i ćwiczyłam na siłowni. I uwierzcie mi, to nie były przysiady z dwukilowymi hantlami. Czy ja albo któraś z moich koleżanek wyglądała jak Pudzian? Nie. A przecież zdarzało się, że brałyśmy do ćwiczeń naprawdę duże obciążenia i trenowałyśmy sporo czasu. A jednak – zero Schwarzeneggera. Nawet przy 60 i więcej kilogramach na przysiad.
Po trzecie: żeby wypracować sobie wygląd miss kulturystyki, musiałybyście spędzać mnóstwo czasu na siłowni i dostosować dietę pod nabieranie masy. Niewykluczone, że dodatkowo zmuszone byście były brać odżywki i „wspomagacze”, by rzeczywiście wyrobić sobie niesamowicie widoczne mięśnie. Dalej boisz się iść na siłownię i zrobić wypady z pięciokilowym obciążeniem?
NIE MOGĘ ĆWICZYĆ, BO SCHUDNĘ JESZCZE BARDZIEJ
Czasami pisząc notkę o ćwiczeniach, dostaję potem wiadomości od szczupłych dziewczyn. Że one nawet i by chciały zacząć ćwiczyć, ale boją się, że schudną jeszcze bardziej. Albo, że chciałyby przytyć, ale też nie chcą mieć wiszącego tyłka. Słowem: uważają, że jeśli tylko zaczną się ruszać, to nagle staną się chude jak zapałka. Znów nieprawda.
Nie jest tak, że jeśli jesteś szczupły i zaczniesz ćwiczyć, to schudniesz jeszcze bardziej. Grunt to dopasować ćwiczenia. Wiadomo, że jeśli ktoś waży czterdzieści kilo i je jak wróbel, to bieganie dwie godziny dziennie nie będzie dobrym pomysłem. Ale ćwiczenia siłowe i kształtujące ciało? Czemu nie? Dodając do tego odpowiednią dietę – z naciskiem na rozkład białek, węglowodanów i tłuszczy – możemy ładnie, zdrowo przytyć.
Przysiady, wypady, brzuszki, pompki, wszystkie tradycyjne ćwiczenia dywanowe i mnóstwo innych, które znajdziesz – to wszystko nadaje się do robienia przez szczupłe osoby. Bo wiecie, mieć chude ciało i ważyć mało to jeszcze nie sztuka. Sztuka to mieć te ciało w miarę wyćwiczone czy wyrzeźbione. A to się samo nie zrobi, nawet, jeśli przez cały dzień będziecie jadły wyłącznie ryżowe wafle.
Poza tym, ruch to zdrowie i chociaż ten slogan jest już tak utarty, że wszyscy mają go dosyć, to to jest prawda. I z tym nie można dyskutować.
JAK ĆWICZĘ, TO MOGĘ JEŚĆ WSZYSTKO
To też jest dobre i stosowane zwłaszcza przez osoby, które się odchudzają. Tłumaczą sobie, że mogą jeść dokładnie to co chcą i ile tego chcą – a uwierzcie, zazwyczaj to są duże ilości – bo przecież zaraz idą pobiegać i wszyściutko spalą. Jasne. To może i trzymałoby się kupy, gdybyśmy mieli kilka takich dni w miesiącu, ale codziennie? Serio? Załóżmy, że spalasz nawet 350 kalorii na treningu. Potem siadasz do stołu i wpierdzielasz czekoladę, pierogi, a kolację okraszasz dwoma potężnym tostami z dużą dawką sera. Nie brzmi jak coś, co może się udać, nawet w innym wymiarze.
A potem na forach związanych z odchudzaniem miliony postów z pytaniem „dlaczego nie chudnę? Co robię źle?” No cóż, może właśnie to.
Wiecie, że uważam, że najlepszy jest złoty środek. Można sobie pozwolić na różne grzeszki, bo wszystko jest dla ludzi, ale ja mówię tu o przypadkach skrajnych – kiedy po ćwiczeniach codziennie jesz paczkę chipsów albo dwa wafelki i dziwisz się, że nie ma efektów.
Wniosek? Nie wierzmy ślepo w to, co nam mówią ludzie w internecie. Ani w telewizji. Bo potem robimy takie głupoty, które może we wpisie na blogu wydają się śmieszne, ale mogą skończyć się poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi.
A Wy jakie śmieszne mity słyszałyście?
Mit jakoby od uczęszczania na siłownie i ćwiczenia z obciążeniem miałaby znacząco zmieniać się nasza sylwetka jest tak głęboko zakorzeniony, że nawet moja nauczycielka od wf-u w liceum gdy raz! w tygodniu mamy zajęcia na siłowni wmawia nam, że : 'nie możemy ćwiczyć na tym albo na tamtym przyrządzie bo będziemy wyglądać jak faceci a jak już ćwiczymy z obciążeniem to nie więcej niż 1,5 kg’… 😉
Boże…
Wszystkie 3 mity faktycznie mocno rozpowszechnione i błędne. Robią sporą krzywdę, ale to się wszystko na szczęście powoli zmienia. Natomiast ja bym dodała tylko, że nie trzeba ćwiczyć na siłowni, żeby wyglądać fit, zgrabnie itd. Jest wiele dyscyplin sportowych, które to umożliwiają. Wg mnie kluczem jest po prostu ruch czy to taniec czy bieganie, jazda na rolkach itd. Każdy może znaleźć coś dla siebie w oparciu o swoje cele. Trzeba pamiętać, że niektórzy chcą być szczupli, inni umięśnieni, a jeszcze inni jędrni i powabni 🙂
Zgadzam się w 100%. Dodatkowo jeszcze mocno przeszkadza mi rozpowszechniona teoria, że żeby zacząć trenować cokolwiek musisz mieć nie wiadomo jaki sprzęt, od skarpetek po opaskę na czoło, najlepiej najnowszy model pulsometru i cztery konta na różnych portalach żywieniowych. Jak zacząć biegać? Założyć wygodne buty i wyjść z domu.
Hue hue, mi pani dietetyk (miałam 9 lat) kazała robić brzuszki przy diecie 1000 kalorii, bo to miało wspomóc moje odchudzanie. Jupi! Mam mięśnie brzucha jak Pudzian (no dobra, pod warstwą tłuszczu). Słyszałam też, że bez profesjonalnego sprzętu (butów za 400 złotych (tańsze nie są do biegania!), spodni termojakichśtam, bluzy termojakiejśtam, podkoszulka termojakiegośtam i stanika sportowego dobrane przez bra…. nie wiem jak te panie się nazywają, w każdym razie chodzi o drogie staniki i bez tego zegarka mierzącego tętno) nie można biegać. Cholercia, a ja biegam w ciuchach z lumpa a buty kupiłam w sklepie sportowym na wyprzedaży i myślałam, że biegam a tu się okazuje, że co najwyżej chodzę. 😀
Bo one spalają tłuszcz, nie wiedziałaś? 😀 Potem wystarczy posmarować się papryką i owinąć folią spożywczą. 😛
PS. Na vitalia.pl serio się nią owijają – to coś daje?
jak będziesz biegać to będziesz miała ogromne uda 🙂 Taki mit, chyba mit.
pozdrawiam
http://suenosavida.blogspot.com
Miałam koleżankę w gimnazjum, która szła na godzinę na siłownie a po wyjściu kupowała sobie tv pakę laysów i całą zjadała, tłumacząc, że może, bo dalej spala kalorie <3 Albo ogłaszała wszystkim, że jest na diecie, na jednej przerwie zjadała wielką bułkę (ale z pomidorem!) a na następnej kupowała sobie Grześka bez czekolady, a na pytanie czy już się nie odchudza odpowiadała, że "no jak nie, przecież chyba wzięłam bez czekolady?", a później było, że nie może schudnąć, bo ona ma tak genetycznie. Mistrzostwo po prostu 😀
Ja uwielbiam ćwiczyć z hantelkami 🙂 Wplatam je do swojego treningu już od roku i jakoś Pudzianem nie jestem 😛 Za to ciało jest jędrniejsze i silniejsze 🙂