„Nie mam czasu” – to chyba najczęstsza wymówka w historii ludzkości, starsza nawet od Madonny i Morgana Freemana razem wziętych. Bo przecież codziennie czeka cię szkoła, praca, niezbyt ciekawe obowiązki i od czasu do czasu – spotkania z innymi ludźmi, coby całkiem nie zdziczeć. I gdzie tu wcisnąć przysiady, siłownię, fitnessy i inne Ewy Chodakowskie? Nie da się.
A przecież wystarczy kilka trików, by na ćwiczenia znaleźć czas prawie zawsze… i nie musieć przy tym wstawać o piątej rano.
Jasne, że można schudnąć dzięki samej diecie, prawdą też jest, że niektóre z nas obdarzone są nienaganną figurą od urodzenia i wyglądają jak modelki, chociaż obżerają się czekoladą. Nie zmienia to jednak faktu, że wyćwiczone ciała są o wiele ładniejsze od tych nawet najchudszych, ale trzęsących się niczym galareta. Poza tym – ruch to zdrowie!
No i jest jeden plus – nie masz zadyszki jak wbiegasz po raz drugi na czwarte piętro, bo zapomniałaś listy zakupów.
Dobra, ale jak ćwiczyć, skoro czasu brak? Kiedy na głowie dom, dziecko, głodny chłopak albo pięć ton prac domowych, w większości nudnych jak flaki z olejem i wymagających czasu?
Uwierzcie mi, da się. Trzeba tylko nieco ruszyć głową.
DŁUGO TO NIE ZAWSZE DOBRZE
A teraz skup się: długie ćwiczenia wcale nie muszą być lepsze i bardziej efektywne od tych wykonywanych w pół godziny. Oczywiście, że lepiej jest biegać godzinę niż wlec się dziesięć minut, ale jeśli te 60 minut dziennie zastąpisz półgodzinnym ostrym treningiem o dużej intensywności, to wyjdziesz na plus. Dostosowujesz swój czas ćwiczeń do tego, ile wolnej chwili masz. Dla przykładu: jeśli jest weekend i wiesz, że całe dwa dni będziesz leżeć do góry brzuchem i ewentualnie pachnieć, bo nie masz nic innego do roboty, to możesz zakładać adidasy i lecieć do parku na długie rozbieganie. Jeśli jednak jest środa, a ty masz robotę za robotą i nie wiesz, za co się zabrać – internet stoi otworem. Jest mnóstwo programów znanych trenerek, są ćwiczenia rozpisane w formie obrazków – takie, które nie trwają dłużej, niż trzydzieści minut. A tyle chyba znajdziesz, prawda?
I teraz uwaga – jak już masz tylko te pół godziny, to się przynajmniej do tego przyłóż. Bo można zrobić w tym czasie dziesięć brzuszków, ale można też wykonać pełny trening, który da ci popalić. Kilka brzuszków i parę przysiadów, serio? Trochę wstyd.
DOPASUJ DO PORY DNIA
Nie wiem dlaczego, wszędzie panuje przekonanie, że jeśli pracujesz i nie masz czasu na ćwiczenia, to koniecznie powinnaś zrywać się skoro świt i biegać razem z kurami albo wyginać się i rozciągać na macie wraz z pierwszymi promieniami słońca. Co za bzdura! Po pierwsze: nie każdy jest rannym ptaszkiem i na bank większość jak nastawi sobie budzik, to nawet nie ruszy powieką, nie mówiąc już o zwleczeniu się z łóżka i przebraniu w sportowe ciuchy. Po drugie: równie dobrze można ćwiczyć po południu czy wieczorem: masz to robić wtedy, kiedy ci jest najlepiej. To sprawi, że będziesz to robić chętniej, a sąsiedzi nie będą musieli słuchać twoich jęków i marudzenia na to, jak bardzo jesteś zmęczona i jak bardzo MUSISZ jeszcze poćwiczyć, chociaż ci się nie chce.
Poza tym, wydaje mi się, że niektórym łatwiej jest coś wcisnąć w środku dnia, niż specjalnie wstawać rano. Biorąc pod uwagę punkt pierwszy – czyli to, że ćwiczenia mogą trwać pół godziny – to nie powinno być aż tak trudne, jak nam się wydaje.
Tak więc pamiętaj: ćwicz wtedy, kiedy ci pasuje. Nie musisz wstawać o piątej rano. Nie ma potrzeby, byś budziła sąsiadów swoim tupaniem o 23.
MIEDZY ZAJĘCIAMI
Wiem, że tej opcji zazwyczaj się unika, bo nikomu się nie chce, ale to naprawdę działa Jeśli masz przerwę między zrobieniem zakupów a odebraniem siostrzeńca z przedszkola, zamiast siadać na dupie i przeglądać facebooka, równie dobrze możesz założyć dres i trochę się poruszać. Pożytki? Trening będziesz miała odhaczony, no i dalej będziesz miała czas na ważne czynności – bo przecież ćwiczyłaś w tej szparze między jednym zadaniem a drugim. Ja w roku akademickim na okienkach wyskakiwałam na trening – miałam go zaledwie dwa przystanki od uczelni – i potem wracałam z powrotem na zajęcia. I wiecie co? Czułam się o wiele lepiej, niż gdybym siedziała na korytarzu i czekała wieki na kolejny wykład. Ach, no i zaoszczędziłam czas – bo dzięki temu po zajęciach mogłam iść od razu do domu, a nie pedałować na stadion.
ROZPLANUJ I ZAPISZ
Najważniejsze – uwzględnij ćwiczenia w swoim planie dnia. Jeśli będziesz wiedziała, że musisz je zrobić – chociażby po to, by je odhaczyć, bo to tak cholernie satysfakcjonujące uczucie – to postarasz się znaleźć na nie czas. Jak już pisałam: pomyśl, gdzie możesz je wcisnąć. W czasie okienka między zajęciami? Między spotkaniem z przyjaciółką a zrobieniem obiadu? Może podczas wieczornego oglądania telewizji albo serialu? Naprawdę, tyle siedzimy na fejsie, kilkadziesiąt razy sprawdzamy maile i czytamy portale plotkarskie, że jak kilka razy z tego zrezygnujemy, to naprawdę, ale to naprawdę – przyrzekam wam – nic się nie stanie.
WIELOZADANIOWA
Dobra, ale skoro wykorzystam wszystkie luki w ciągu dnia na ćwiczenia, to kiedy znajdę czas dla siebie? Skoro przecież kobiety są tak wielozadaniowe, to możesz robić kilka rzeczy na raz. Ja kręcę hula hopem i oglądam Seks w wielkim mieście. Swojego czasu gdy się codziennie rozciągałam, włączałam dłuższy serial i czas leciał jak szalony, a ja jednocześnie zrobiłam dwie rzeczy – odpoczęłam i miałam chwilę dla siebie, a jednocześnie zadbałam o ciało. Po prostu pomyśl. Możesz nastawić pranie i w tym czasie zrobić szybki zestaw z Ewką Chodakowską. Zacząć gotować obiad i robić przysiady z Mel B. Gdy się usiądzie na tyłku i naprawdę zastanowi, to okazuje się, że możliwości jest mnóstwo.
Wiecie w czym jest problem? Trzeba po prostu chcieć.
PRZYZWYCZAJ SIĘ
Wprowadzenie ruchu do naszego codziennego grafiku i nauczenie się wciskania go w różne wolne miejsca to naprawdę kwestia czasu i przyzwyczajenia. Po kilku – kilkunastu dniach zaczniesz ogarniać, o co chodzi, ile zajmuje ci poszczególny trening i jak się wygimnastykować przy planie zajęć, by go gdzieś wcisnąć. To naprawdę, naprawdę, naprawdę nie jest trudne.
Ale jakie, cholera, satysfakcjonujące kiedy już to zrobisz!
A uwierzcie mi, warto. Nie tylko dla tak oczywistych rzeczy jak piękny tyłek i brak zbędnego tłuszczu. To wasza inwestycja w zdrowie: i chociaż teraz możecie tego nie doceniać, to prędzej czy później zobaczycie, że miałam rację.
A teraz zakładać dres i do roboty: przecież mojego bloga też możecie czytać w trakcie przysiadów 🙂
A Wy macie jakieś sposoby na znalezienie czasu na ćwiczenia? Może coś innego na Was działa?
Chyba najważniejsze to chcieć 😀 W końcu „Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu”. Wiele z nas niby chce, ale najlepiej żeby zrobiło się samo, bo przecież jesteśmy taakie zajęte. A tak się nie da. Żeby nie było, że się wymądrzam – sama walczę, czekam aż się przyzwyczaję. W chwilach „nie mam czasu” powtarzam sobie powyższy cytat, na ogół działa 😉
Moim podstawowym trikiem na ruch jest ruch wtedy gdy coś robię. Gdy gotuję obiad, to przestępuję z nogi na nogę jak na steperze. Jak mam chwilę wolną, włączam ulubioną muzykę i tańczę, jak oglądam film, kręcę hula hop, bawiąc się z dzieckiem biegam i szaleję za piłką. Mam tyle ruchu, że włączanie Chodakowiskich i innych takich nie ma sensu 😀 trening mam w ciągu dnia taki, że pozazdrościć 😀
Pozdrawiam!
Może to trochę zabawe, ale ja wstaję o 5 rano, żeby pobiegać;). Robię to chociaż mam wakacje. Ja po prostu jestem rannym ptaszkiem:)
Przybij piątkę, ja też 🙂 W tekście raczej piłam do ludzi, którzy tak strasznie na to wstawanie narzekają – a przecież nie muszą tego robić rano, naprawdę 😀
Dzisiaj robiłam trening, oglądałam film i gadałam na głośnomówiącym JEDNOCZEŚNIE. Liczy się? 🙂
Nie koniecznie zawsze robię trening ale staram się cały dzień spędzać aktywnie, jak najwięcej chodzić a mniej jeździć(no chyba że na rowerze), często wychodzić na basen, nad jezioro i tym podobne. Ale jeśli już mam robić trening to tak układam dzień żeby mieć na niego czas wtedy kiedy chce 🙂
Zgadzam się. Można znaleźć na wszystko czas, ale jak mi się po prostu nie chcę to potrafię zmarnować dwie godziny przewijając tumblera a innego dnia mając niecałą godzinę dla siebie potrafię wyskoczyć na rower, pójść z psem na spacer i nawet posprzątać w pokoju tańcząc przy tym i pocąc się jak świnia. Wszystko zależy od tego czy nam się chcę.
Świetny wpis Marta. Zaraz zacznę wprowadzać drobne zmiany do mojego codziennego grafiku. Kiedyś trzeba zacząć o siebie dbać 🙂
Zawsze mozna zrobic najprostrzy trik swiata i nie kupic karty miejskiej jesli masz w miare blisko na uczelnie lub po prostu wysiasc 2 przystanki wczesniej dzieki temu wiecej chodzimy. Ja zamiast jadac autobusem przy moim planie zajec kiedy na sama uczelnie szlam 3 razy w ciagu dnia mialam tak naprawde 3 godziny spaceru moze to nie jest jakis wielki wysilek ale zawsze cos. Zreszta moze nie wymiguj sie od kolejnego spaceru z psem lub zabawy na dworze z mlodszym rodzenstwem ? Oni beda zadowoleni a ty bedziesz miec trening mimochodem.tak samo jak kiedy stoisz w kuchni i czekasz az ugotuje sie woda na cherbate w xiagu tego czasu mozna robic przysiady :).Jak ktos jest cherbatocholikiem. Zmywanie naczyn tez jest dobrym cwiczeniem i sprzatanie. Wiec moze w czynie spolecznym posprzatasz chate tej schorowanej staruszce z 10 ? Spelnisz dobry uczynek i pocwiczysz ;). Dla wszystkich fanow windy oodpusccie sobie nawet na 10 mozna chodzic schodami i nie winda wcale nie jest szybciej przeciez zawsze na nia czekacie.
Ja bym cwiczyla od razu jak się obudzę, ale nie jestem pewna, czy trening na czczo jest zdrowy i efektywny…
A gdzie kupiłaś taki fajny notes do planowania? :)) bo już od dłuższego czasu poszukuję podobnego
Bardzo fajny i motywujący do działania wpis. Ja mam tak, ze im bardziej dzień zajęty tym bardziej jest pewne, ze planowany trening się odbędzie, jak mam luźny dzień, to straszny leń mnie dopada i dopiero wtedy jest walka 😉
U mnie najbardziej działa właśnie to „odhaczanie” 🙂 Codziennie zapisuje co zrobiłam. Dwa wolne miejsca w kalendarzu pod rząd prawie mnie zabijają, a moment kiedy wpisuję np. bieg 5 km albo siłownia:nogi + brzuch, abo MelB nogi, pośladki i abs jest tak satysfakcjonujący i tak podnosi na duchu że trudno to sobie odpuścić. Kiedyś się obijałam, od roku trenuję bardzo systematycznie. I zadziałał właśnie kalendarz. Polecam 🙂
Niestety po treningu muszę liczyć się z tym, że jestem cała mokra, więc muszę mieć jeszcze czas i możliwość, by się wykąpać, umyć włosy i zmienić ubranie. Z tego powodu nie dałabym rady ćwiczyć między zajęciami. Pozostają wieczorne wyjścia fitness. Chyba że masz jakąś radę (ćwiczyć mniej intensywnie? nieeeee:).
Dla młodych Mam – połączyć ćwiczenia z zabawą z Maluchem. Przysiady z żywym obciążeniem, podnoszenie bioder w leżeniu z dzieckiem na owych biodrach i takie tam. Radocha dla Młodzieży (sprawdzane regularnie na Antonim, obecnie miesięcy osiem jak zaczymaliśmy – 3) i dla nas porcja ruchu:)
Wciskanie treningu pomiędzy zajecia jest świetne-godzina treningu a godzina siedzenia na Facebooku to na prawde ten sam przedział czasu a jaka satysfakcja po tym pierwszym ;D i zawsze jakos tak mi lżej jak to sie odhaczy z planu treningowego
Czasami jednak niektorym jest ciezej go znalezc niz innym , pracuje od 10-18, jade do pracy juz o 9tej(dojazd do pracy 30min), jestem albo wczesniej w pracy i juz ogarniam sklep, albo musze isc na szybkie zakupy na obiad, powrot do domu ok18:30 czasami pozniej, szybko ugrzac obiad 19sta, zjedzenie powolne (zeby najesc sie mniejsza iloscia) schodzi do 19:30 czekam godzine zeby obiad zszedl i jak jeszcze nie padam na twarz albo nie prasuje, piire czy nie gotuje nastepnego obiadu to cwicze. Naprawde nie szukam wymowki, ale organizm tez ma swoja wytrzymalosc.
Hmm a macie jakieś pomysły na zorganizowanie ćwiczeń, jak się pracuje 10-22?