Nie okłamujmy się – większość z nas lubi się napić, zwłaszcza, kiedy idzie upragniony weekend czy chociażby – tak jak teraz – majówka. Niektórzy kompletnie odpuszczają swoją dietę i idą w tango, inni próbują się powstrzymywać i kończą jako kierowcy na imprezach, a jeszcze inni najpierw piją, a potem mają ogromne wyrzuty sumienia, bo co jak co, ale alkohol nie jest za bardzo fit.
Dziś pokażę wam, jaki alkoholowy wybór jest najlepszy, by utrzymać szczupłą talię.
Jedni powtarzają, że najlepsze jest wino – bo zdrowe, bo Francuzki piją i są szczupłe i bo jest tak wytworne, że przecież nie może się odkładać w formie brzydkiego tłuszczu na naszym tyłku. Inni twierdzą, że najlepiej pić czystą – bo jeśli tylko powstrzymamy się od popity, to przyjmiemy mało kalorii.
Za to wszyscy wołają, że drinki i piwska powodują, że jesteśmy grube.
Cóż, niekoniecznie
Jeśli chodzi o kalorie, to wszystko przedstawia się następująco:
Lampka wina wytrawnego (ok. 150 ml) – 102 kcal
Lampka wina półsłodkiego (ok. 150 ml) – 144 kcal
Lampka wina białego wytrawnego (ok. 150 ml )- 99 kcal
Lampka szampana (ok. 100 ml) – 72 kcal
Kufel piwa jasnego (cała puszka, 500 ml) – 245 kcal
Kufel piwa smakowego (cała puszka, 500 ml) – ok 270 kcal (zależy od marki)
Kieliszek wódki (25 ml) – 55 kcal
Nie ma co się okłamywać – najmniej kalorii ma zdecydowanie wódka, pod warunkiem, że popijacie ją wodą… inaczej trzeba dodać jeszcze kaloryczność klasycznej popity – czyli coli (101 kcal/szklanka) czy soku, np. pomarańczowego (ok. 100 kcal/szklanka).
Pod względem zawartości, dobrze wygląda wino – nie ma cholesterolu, sodu ani tłuszczu. Poza tym jest w miarę zdrowe (to znaczy, jeśli pijesz dwa kieliszki, a nie dwie butelki). Piwo w dużych ilościach rzeczywiście powoduje wzrost brzucha – serio, u kobiet też. Jeśli chodzi o wódkę, to cóż… razem z popitą najczęściej są nie tylko bombą kaloryczną, ale powodują też nagły wzrost cukru.
Ważne, by w czasie picia jeść. Co? Na pewno nie chipsy, pizze i kebaby. Jeśli robicie domówkę u siebie, dobrze jest zrobić fitprzekąski (będzie o tym wpis niedługo), a jeśli jesteście u kogoś, to cóż – postarajcie się panować nad apetytem. Przetworzone, tłuste chipsy na pewno nie pomogą w utrzymaniu sylwetki i dobrego zdrowia.
Szczerze? To, na co masz ochotę, pod warunkiem, że potrafisz powiedzieć stop albo gwarantujesz sobie, że nie rzucisz się w trakcie na pizzę (to znaczy, jeśli pijecie raz na ruski rok to nie ma sprawy, ale jeśli imprezy są co tydzień, to pizza w końcu da o sobie znać w za ciasnych spodniach). Ja już od dawna dałam sobie spokój z wyborem pod tytułem co jest najmniej kaloryczne, bo to nie ma kompletnego sensu. Nienawidzę wódki – jest po niej chyba najcięższy kac, żołądek mnie od niej boli i ogólnie, nie znoszę tego trunku – więc nie mam zamiaru jej pić tylko dlatego, że ma najmniej kalorii.
Jeśli lubisz wino lub piwo, to pij wino lub piwo. Tak jak wszędzie i zawsze, tak jak i tutaj liczy się umiar i zdrowy rozsądek. Trzy piwka raz na jakiś czas nic ci złego nie zrobią, tak samo jak – nawet – samotnie wypita butelka czerwonego wina po rozstaniu z chłopakiem.
A jeśli chcecie wiedzieć, na co mnie najłatwiej zaciągnąć – preferuję wspomniane wyżej dwa, może trzy piwka.
Jeszcze taka jedna złota rada od cioci Marty: pijcie wodę w trakcie imprezy, najlepiej z cytryną. Może nie we wszystkich przypadkach zniweluje kaca w stu procentach, ale na pewno sprawi, że wasza głowa nie będzie aż tak pękać. Teoretycznie źródła naukowe mówią, że powinno się wypić tyle wody, ile alkoholu – czyli po jednym kuflu piwa jeden kufel wody. W praktyce wygląda to różnie, ale w przypadku długiej imprezy wypicie 1,5 litra wody z cytryną to coś obowiązkowego.
I jeszcze jedno: nie chodzi o bezmyślne wlewanie w siebie wody na raz. Pijemy raz na jakiś czas, dość często, małymi łyczkami. Przed snem warto wziąć aspirynę/witaminę c/ wypić musującą multiwitaminę lub po prostu zakupić wcześniej tabletki na kaca.
Mam nadzieję, że teraz już wiecie jak pić i zostać fit 🙂
Piwko, piweczko, mniam. Na moje nieszczęście dotarło do Polski fioletowe Somersby – przepadłam!
Ooo tak! Fioletowe bije na łeb to jabłkowe paskudztwo!
Rada Cioci Marty – the best of ! 😀 Czekam na wpis o fit przekąskach 🙂 Pić można wszystko, w końcu alkohol jest dla ludzi, ale właśnie – z umiarem. 🙂
W zeszłym roku odwiedziłam browar Lecha w Poznaniu i tam pani przewodnik radziła pić piwo pszeniczne – bo podobno jest bardziej sycące i nie chce się po nim jeść jak po zwykłym piwie (ergo, niby się tak bardzo nie tyje :P). Nie wiem, ile w tym prawdy, nie wypróbowałam… 😉
A jest jakiś sposób na odchudzenie letniego grilla? Gdzie kuszą kiełby, mięcha i zimne piwko? I nie będą to same warzywka, czy suchy cycek z drobiu?
My ostatnie organizowaliśmy dog trekking i po nim grilla, było trochę wege jedzonka – zrobiliśmy szaszłyki z cukinią, cebulą, bakłażanem, były kotlety z ciecierzycy (zjedli nawet wszyscy mięsożerni) i akurat na naszym grillu była jeszcze zupa z soczewicy (też cieszyła się popularnością) – to akurat bo mieliśmy mini kuchenkę gazową :).
Czekam na fit przekąski. Bardzo przydatny i dobrze napisany post 🙂
no to ja polecam taki trik:
wódka z wodą gazowaną i cytryną (ewentualnie można jeszcze dodać miętę) – jeśli wyciśniemy sok z cytryny, to smaku wódki nie czuć. to po pierwsze. po drugie, chyba najmniej kaloryczny drink, jaki można sobie wyobrazić! po trzecie, kac po tym zdecydowanie mniejszy 🙂 polecam, sama pijam!
Potwierdzam: picie wody podczas imprezy nie tylko orzeźwia ale i sprawia, że kac nie przychodzi ( no, chyba że się miesza alkohole). Zawsze zabieram na domówki ze sobą oprócz alko butelkę mineralnej- i już.
jak dywagujemy na temat intensywnosci kaca to ilosc wypitego alkoholu jest juz dawno przekroczona… jak kac pojawia sie po 3 piwach to najwyrazniej jest za duzo 🙂
Grants z odrobiną wody, i ani kaca ani kilogramów po tym nie uświadczysz ;D
Moja dietetyczka uważa, że im mocniejszy alkohol tym bardziej fit. Od czasu do czasu pozwalam sobie więc na szklaneczkę bourbona. Ostatnio kupiłam Wild Turkey ten słabszy i posmakował mi, więc mogę go od siebie polecić.
Żaden
Michał ,mam 34 lata, piję soplicę orzechową, ważę 130, jak wstane rano i piję to pod koniec dnia mi wychodzi że torchę ponad 2 litry wypiję. piję codziennie. i takj np w zimę jak na rowerze nie jezdze to spokojnie 8 kilo miesięcznie przytyję. w lato jak np nie piję i zrobię 30km na rowerze codzień to 10 kilo miesięćznie zrzucę 🙂
i żre na mieście kebaby burgery pitce i co chwile na coś horuję i ogólnie to lipa jest, ale za to mam dużo kasy i powodzenie u głupich panienek to tak na kalkulatorze wyjdzie mi że życie mam fajne 😀
a ja tak siedzę i się głowię, czy może 0.7 na weekend czy 6 komesów poczwórnych, i dalej nie wiem co mniej kaloryczne 😀
Kaloryczność to jedno a cukier to drugie. Alkohol sam w sobie również jest kaloryczny Ale nie powoduje takiego odkładania tłuszczu jak właśnie cukier. Zatem artukul mialby tylko wowczas sens jesli wskazywal by podzial kaloryczności z cukru oraz obok kaloryczność z alkoholu. Niestety większość artykułów łączy obie kaloryczności w całość. Jeśli ktoś ćwiczy dużo to kaloryczność ż alkoholu mu de facto nie zaszkodzi A z cukru już Tak! tego dochodzi popijanie jak piszesz wodki cola A przecież można popijac cola zero, jestes fit jak twierdzi artykuł A tymczasem piszesz jak człowiek stroniacy od diet.
Owszem najlepsza jest wódka zero cukru i kalorie tylko z alkoholu do tego przepijana pepsi max i jestes w domu 🙂 można balowac A kalorii mało. Drink z wodki prosze bardzo: miranda grapefruitowa również na słodzikach.
Whisky czy burbon albo rum już zawierają cukry, bo widzę że i to ktoś podrzuca. Niewiele Ale jednak ten cukier wystepuje