Zdrowy lifestyle

Chcesz mieć świetną figurę? To wreszcie wyluzuj

Jak jeść żeby schudnąć

To ma za dużo węglowodanów, tamto za wiele kalorii, ten trening jest za lekki, a na to danie mam ochotę, ale ma za dużo cukru – jeżeli tak myślisz, zapomnij o ładnej sylwetce na dłuższą metę.
Chcesz wyglądać fit? To wyluzuj.

Niepokoi mnie podejście ludzi do bycia fit. Jedni skwapliwie liczą kalorie, nie dopuszczając do żadnych odstępstw, inni cały tydzień wzdychają do tego jednego, jedynego posiłku, na który mają ochotę (cheat meal), kolejni są tak zafiksowani na punkcie ćwiczeń, że uważają, że tylko trening, przy którym porządnie się zmęczą, jest treningiem, który działa (co nie jest prawdą).

Problem polega na tym, że wszyscy szukamy jakiegoś cudownego środka motywującego, najlepiej takiego, który zastosuje się raz, i działa całe życie. Próbujemy siebie ograniczać, nakładać na siebie duże restrykcje – co działa na krótką metę. Wiecie, dlaczego? Bo jesteśmy tylko ludźmi, a nie cyborgami.

Nikt normalny nie da rady funkcjonować w ten sposób cały czas. I są dwie drogi: albo zrezygnuje i rzuci to wszystko w cholerę, albo będzie ze sobą walczyć, miewając napady obżarstwa czy „nietrzymania się diety” połączone z wyrzutami sumienia i „odrabianiem winy” na następny dzień.

Bycie fit to nie tylko szczupła sylwetka. To także zdrowie, nie tylko ciała, ale i głowy. 

Ludzie się czasami dziwią, kiedy na domówce piję wino, albo w sklepie kupuję sobie lody – dlaczego? Też mam słabość do dobrych rzeczy, ale nie zakazuję ich sobie, tylko staram się wszystko jeść z umiarem. Nie wyobrażam sobie, że miałabym już nigdy nie zjeść czekoladowych lodów! No dajcie spokój!

I to jest dla mnie sposób na sylwetkę, której nie trzeba co rok przeprowadzać przez „przygotowanie do sezonu bikini”. Moje ciało jest zdrowe i odzwierciedla mój tryb życia przez cały rok. Pewnie – czasami jest mnie kilogram mniej albo więcej, ale nigdy nie mam potrzeby nagłego zmieniania całego ciała, bo umiar, który stosuję codziennie, mnie przed tym chroni.

Dla mnie bycie fit, to po prostu staranie się, żeby wszystko robić dobrze, ale z wiedzą, że nie ma czegoś takiego jak perfekcja. Staranie się: żeby większość posiłków była zdrowa. Żeby większość tygodnia przeznaczyć na trening. Żeby każdego dnia robić coś małego, co sprawia, że jesteśmy zdrowsi.

Żadne tam zrywy, rewolucje i nagłe diety – cud. Nikt jeszcze dobrze na tym nie wyszedł, poza sinusoidą tyję-chudnę-tyję-chudnę. Po co się tak męczyć? Nie lepiej, zamiast zrywów, pogodzić się z tym, że zjadło się za dużo na obiad i zjeść lekką kolację? Uwzględnić lody w planie dnia i zamiast tego na drugi dzień zjeść trochę mniej? (oczywiście bez przesady). Dlaczego ludzie od razu się poddają i wpychają w siebie jeszcze więcej, chyba tylko sobie na złość?

Nie lepiej – po prostu wyluzować?

Potraktować zdrowe jedzenie jako coś zwyczajnego. Ćwiczenia, jako część dnia. Coś słodkiego od czasu do czasu nie jako upadek, a jako przyjemność.

I życie od razu robi się przyjemniejsze. Na stałe.

About author

Articles

Jestem trenerką, absolwentką AWF we Wrocławiu i byłym sportowcem. Założyłam tego bloga, by udowodnić, że fit może być każdy - niezależnie od wieku i grubości portfela.